Wyobraź sobie, że otwierasz swój telefon i korzystasz z jednej z appek bądź stron, które w jakiś sposób są Ci przydatne. Kupowanie biletów miejskich, jedzenie online, zakupy spożywcze, ubranie, rezerwacja u fryzjera czy w restauracji, oglądanie filmów, słuchanie muzyki, przesyłania pieniędzy, inwestowania… you name it.
Założę się, że miałaś nie jeden raz sytuacje w której łapałaś się za głowę zastanawiając jak to jest k%&*# możliwe, że przepuścili takiego babola: interfejs jest mylący, ścieżka prowadzi Cię do ślepego zaułka, appka się zacina w kluczowym momencie. A może najważniejsza rzecz jest zasłonięta przez popup z reklamą lub proces wymaga mnóstwa kroków, które w sumie wyglądają na niepotrzebne. Gdybyś tylko mogła tam pracować to byś to inaczej ułożyła, co oni myśleli!? Przecież to oczywiste co należy zrobić, żeby było lepiej!
A teraz wyobraź sobie, że faktycznie dostajesz pracę w jednym z tych startupów. I teraz faktycznie masz moc i kredyt zaufania, żeby wszystko zmienić. Co teraz? Zrobisz to?
W momencie przekroczenia symbolicznych progów nowej firmy zmieniamy (także symboliczny) kapelusz: z użytkownika na produktowca. Ta zmiana udowadnia jak niezwykłą siłę ma nasz mózg do dostrajania się do nowych sytuacji i kontekstów.
Bo to nie jest jednorazowe zjawisko. Ta magia dzieje się codziennie: przez całą moją produktową karierę zawsze w pracy byłem pełen respektu dla wszystkich ograniczeń, które powodują, że coś nie działa tak, jak bym chciał. Ale tylko jak skończyło się ostatnie spotkanie w pracy, to frustrowałem się wieczorem dlaczego koszyk mi się kasuje jak chcę zmienić restaurację, nie mogę jednym przyciskiem zamówić taksówki czy zapłacić online za wymianę opon.
A później przychodził ranek, zmieniałem kapelusz i szybko sobie przypomniałem dlaczego „to nie takie proste” – bo legacy, bo zależności, bo konsekwencje biznesowe, których użytkownicy nie są świadomi… A później wieczorem znów zmiana kapelusza i inny zestaw myśli: jakie k%^& konsekwencje biznesowe? Jestem userem, ma być mi łatwo, to jest najważniejsze! Ale przecież (zmiana kapelusza)… i tak w kółko.
Uważam, że to jedna z głównych barier, która nie pozwalają nam rozumieć „drugiej strony”: nie potrafimy mieć jednocześnie dwóch kapeluszy na głowie, nie potrafimy utrzymać dwóch sprzecznych opinii w umyśle w tym samym momencie.
Produktowcy są jednak w wyjątkowo uprzywilejowanej sytuacji, bo faktycznie mają te dwa kapelusze. Co więcej: mogą je zmieniać na zawołanie. Sam fakt uświadomienia sobie otwiera zupełnie nowe możliwości, ale przede wszystkim świadomość, że to nie jest problem do rozwiązania a paradoks do ciągłego zarządzania.