Oto krótka historyjka, oparta po cześci na prawdziwych wydarzeniach, a po części na anegdotce opisanej w książce „Cel I” Eliyahu Goldratta.
Managerowie startupu postawili wspólnie wyjechać na integrację i wspiąć się na Kasprowy Wierch. Cel mieli prosty: napić się razem herbaty z prądem na samym szczycie. Ścieżka na Kasprowy była wąska, więc musieli iść gęsiego, bez możliwości wyprzedzania. Ustalili, że trzymają się razem i maszerują w tempie 6 km/h, bo na tyle pozwalają górskie warunki.
W idealnym świecie godzinę później powinni mieć za sobą 6 kilometrów. Tak się jednak nie stało. Grupa sie mocno rozciągnęła – gdy pierwsza osoba z grupy dotarła już do schroniska to ostatnia była mocno w tyle. Dlaczego tak się stało mimo dobrych chęci i kondycji całej grupy?
To co stworzyli to łańcuch zależności. Ich zaplanowane tempo 6 km/h nie jest możliwe do osiągnięcia przez całą grupę, nawet gdyby się starali najmocniej jak mogli i zależały od tego ich kariery (wspinaczkowe).
W rzeczywistości ich uśrednione tempo dotarcia będzie bliższe 5 km/h. Ale nie to jest najgorsze. Cel był taki, aby wspólnie wypić herbatę z prądem w schronisku, więc wszyscy będą musieli poczekać, aż ten ostatni dotrze na górę – efekt jest taki, jakby oni szli w tempie tego najwolniejszego, czyli 4 km/h!
Tak właśnie działa łańcuch zależności. Każde ogniwo jest elementem większej całości, każde zależy od pozostałych, a charakterystyka całego łańcucha zależy od tego, jak zachowuje się najsłabsze ogniwo.
Brzmi jak oczywistość prawda? Każdy słyszał powiedzenie, o tym, że łańcuch jest tak mocny jak jego najsłabsze ogniwo. Ale czy faktycznie rozumiemy co to znaczy?
Wróćmy do pierwotnych założeń: każdy w grupie stara się iść 6 km/h. Pierwsza osoba tak faktycznie robi, czasami ma większy kamień do przeskoczenia, czasami się potknie, czasami będzie miał zadyszkę – nazwijmy to incydentami. Niemniej przewodnik nadgania, aby utrzymać ustaloną średnią. Druga osoba robi podobnie, ale jej czas jest gorszy od pierwszej. Dlaczego?
Bo ta druga osoba ma ograniczone możliwości – jest uzależniona od tej pierwszej. Nie może iść szybciej od przewodnika, bo górskie warunki nie pozwalają na wyprzedzanie. Jak więc przewodnik ma incydent, to ta druga osoba także się zatrzymuje. Dochodzi do kaskadowania konsekwencji.
Niemniej ta druga osoba ma swoje własne incydenty – inne potknięcia, inne bolączki, wystające gałęzie. Mamy więc nową grupę incydentów, która dodaje się do już odziedziczonej po przewodniku.
Trzeci w kolejności dziedziczy incydenty przewodnika oraz incydenty drugiej osoby. Ale ma przecież swoje własne! Które naturalnie dokładają się do wcześniejszych. I tak dalej, aż do ostatniej osoby w grupie.
No dobrze, ale przecież przewodnik może trochę przyśpieszyć, aby odrobić swoje incydenty i wrócić do średniej 6 km/h – to może reszta też tak zrobi? Do pewnego stopnia kolejni też mogą ratować sytuację, ale tylko do obecnej szybkości człowieka przed nim (pamiętajcie, nie ma wyprzedzania!). A więc kaskadowanie nie działa w drugą stronę w tak prosty sposób. Jest naturalna bariera szybkości wcześniejszego ogniwa.
Finalnie dochodzimy do tego, wszyscy są ograniczeni tempem osoby (ogniwa) przed nim – to górna granica szybkości. Nie ma natomiast ograniczenia w drugą stronę: czyli liczbę spowolnień jaka nas czeka na drodze. Te incydenty się kumulują im później (niżej) w łańcuchu znajduje się ogniwo.
Jakie są z tego wnioski?
- Jeśli jesteśmy grupą i łączy nas wspólny cel to uda nam się go osiągnąć tak szybko, jak szybko może to osiągnąć najwolniejsza jednostka,
- Aby przyśpieszyć grupę, należy przyśpieszyć najwolniejsze ogniwo łańcucha ORAZ zmniejszyć różnice tempa między najwolniejszym i najszybszym ogniwem.
- Nie ma sensu inwestować w przyśpieszanie innego ogniwa niż ostatnie. Każdy inny przypadek nic nie zmieni w szybkości całego systemu,
- Pozostałe ogniwa nie muszą się tak śpieszyć: ich przyśpieszone tempo nic nie da, bo i tak zmarnują swoją energię i czas czekając na szczycie na ostatnią osobę, aż napiją się herbaty.
- Nie ma sensu mieć super sprintera jeśli reszta łańcucha jest dużo wolniejsza – to strata zasobów.
I teraz pytanie oraz wniosek w jednym: która ekipa szybciej napije się wspólnie herbaty z prądem na szczycie Kasprowego?
Łańcuchy zależności są wszedzie: przy projektach w pracy, produkcji krzeseł, umowie kredytowej, w logistyce (co z tego, że masz szybki samochodów jeśli musisz stać w korku!) czy życiu prywatnym i wakacjach. Obserwowanie i analizowanie ich na żywo to niezła zabawa, jak już się wie, na co zwracać uwagę :)
Eliyahu Goldratt to dla mnie jedna z najważniejszych postaci świata biznesu i zarządzania. Z jakiegoś powodu jest mało znana w naszym kraju. Uważam, że powinniśmy to zmienić. Koniecznie przeczytajcie jego książki: Cel I lub Łańcuch Krytyczny. To unikatowe pozycje książek o zarządzaniu napisane jako emocjonujące powieści (!).
Jeden komentarz do “Łańcuchy zależności”