Podczas moich wykładów o strategii produktowej zawsze prowadzę taki wywód logiczny:
Wraz ze wzrostem przetworzenia wzrasta wartość rynkowa produktu – tak dyktuje teoria Łańcucha Wartości Michaela Portera
Podmioty na konkurencyjnym rynku chcą budować swoją przewagę więc coraz bardziej przetwarzają produkty (surowce-> półprodukty-> produkty-> dystrybucja)
To oznacza, że każdy wcześniejszy etap łańcucha standaryzuje się tym szybciej, in szybciej przestaje być źródłem unikatowej przewagi. Kiedyś ten, kto miał dostęp do surowców wygrywał, później ten, kto miał lepsze metody produkcji, następnie ten, kto miał lepszą logistykę.
Ta teoria była już zabetonowana, ale tylko do czasu, aż Internet pojawił się na scenie. Sieć spowodowała, że wreszcie prywatny konsument zaczął mieć znaczenie kosztem kopalni, fabryk i sklepów.
W końcu nie da się kupić szczoteczki do zębów jeśli nie ma jej na półce Twojego sklepu. Ale internet spowodował, że półka sklepowa jest nieskończenie długa.
Jeśli tak, to budowanie przewagi przenosi się dalej w łańcuchu wartości: to już nie surowce, nie proces produkcyjny i nie logistyka.
Tym kolejnym elementem łańcucha jest użyteczność rozumiana szeroko: interakcja z produktem, jego ergonomia, rezonowanie z wartościami użytkownika.
W związku z tym finalnym zasobem rynku- przekonywałem – jest uwaga użytkowników. Kto ma jej więcej ten szybciej buduje pozytywne sprzężenia zwrotne…
… a przynajmniej do czasu, gdy rynek składa się z ludzi i ich decyzji. Tutaj dostawałem co najwyżej półuśmieszki, ale nikt nie łapał mnie z ten komentarz i nie chciał wyjaśnienia: „ale jak to? To jaki miałby być rynek jeśli nie ma na nim ludzi?”.
Teraz mamy doskonały moment, aby ten przypadek zilustrować.
Pierwszego grudnia 2022 zadebiutował ChatGPT. Interfejs tekstowy do GPT3.5, produktu OpenAI. To, co Chat potrafi jest oszałamiające na wszystkich poziomach.
Uruchomił wyobraźnie wielu ludzi, którzy snują scenariusze biznesowego wykorzystania tego narzędzia – na przyklad do negocjowania stawek u operatora komórkowego. Ten operator komórkowy po swojej stronie też zatrudni sztuczną inteligencję do walki o swoje marże.
Ludzie zaczną korzystać z niej do szybkiego tworzenia treści pod SEO, Google wytrenuje swój model do degradacji w pozycjach takich artykułów.
AI przeciw AI.
To pierwszy etap. Ale już potrafię sobie wyobrazić jak w tym wyścigu zbrojeń konkretne systemy zaczną sięgać (albo samemu tworzyć) narzędzia to przebicia AI po drugiej stronie. Powstaną super specjalistyczne modele do wspierania specjalistycznych inteligencji. Powstanie popyt, wraz z nim konkurencja, a wraz z nią zupełnie nowy rynek.
Ten tekst jest dodatkiem do tekstu „Jak powstawało Zilo” – najpierw przeczytaj o Zilo zanim zabierzesz się za Autobooking :)
To co robimy dalej?
Po wdrożeniu Zilo zrobiliśmy półtoramiesięczny refactor, aby po sobie posprzątać. To była praca dla programistów, ale mi dała czas na zastanowienie się, co powinniśmy robić przez następne kwartały.
Od początku wiedzieliśmy, że Zilo nie jest celem samym w sobie. To fundament, na bazie którego możemy budować kolejne nowe rzeczy.
Bogatszy o wnioski po starcie Zilo przedstawiłem w połowie czerwca 2021 cztery najważniejsze kierunki rozwoju. Każdy z nich w różny sposób wpływał na naszą skalowalność, jakość obsługi, UX i lojalność klientów. Wśród moich propozycji największą popularnością cieszył się Autobooking – system automatycznego i natychmiastowego zapisywania się na wizyty.
Podsumowanie dyskusji w naszym managemencie o kierunkach rozwoju
Poniższy wpis opisuje nasze zmagania z jego stworzeniem i wdrożeniem.
Ps. Jeszcze mała uwaga zanim zaczniemy: ten wpis to ekstremalnie szczegółowy opis fragmentu większego ekosystemu produktowego, Przez swoją egzotykę może się okazać, że nie jest wprost aplikowalny na Wasze produkty. Rozważałem jego skrócenie, aby był łatwiejszy w konsumpcji, ale uznałem, że w ten sposób straci na wiarygodności. Zostaliście ostrzeżeni!
Proces rezerwacji wizyty
Tak jak wspominałem w kejsie Zilo, „pod spodem” Dobrego Mechanika jest Biuro Obsługi Klientów. Każdy do tej pory wypełniony formularz wizyty na naszym portalu trafiał do panelu, w którym pracownik BOKu przypisuje zlecenie do siebie. Później dzwoni do warsztatu, aby upewnić się, że termin wskazany przez kierowcę jest wolny. Jeśli tak, to kierowca dostaje potwierdzenie wizyty. Jeśli nie, to BOK szuka alternatywnego warsztatu i/lub terminu.
Ten proces ma swoje oczywiste wady:
Nie mamy faktycznego podglądu na to, kiedy warsztat ma wolny czas na nowych klientów. BOK rozmawia z mechanikami, ale nasza wiedza jest pobieżna i szybko się dezaktualizuje,
W związku z tym proponowane terminy wizyt to nasza ogólna sugestia, a w czasie szczytów (wymiana opon, klimatyzacja) pobożne życzenia,
Negocjowanie między kierowcą a warsztatem wymaga czasu i nadprogramowej komunikacji. Czasami potrzeba kilku godzin lub doby, aby kierowca dostał potwierdzenie wizyty,
W konsekwencji bywało tak, że wszyscy pracownicy zajmowali się dzwonieniem do warsztatów i klientów, aby obsłużyć zlecenia lub badania satysfakcji z usług,
Komunikacja statusu zlecenia potrafi być źle zrozumiana: nasze potwierdzenie zarejestrowania polecenia umówienia od kierowcy może być brana za potwierdzenie, że doszło do faktycznego umówienia wizyty. Wszyscy się frustrują: kierowcy są zagubieni, warsztatom trafiają się niezapowiedziani kierowcy, a nam przysparza to dodatkowej pracy i obniża zaufanie do marki
Wprowadzaliśmy mechanizmy usprawniające prace nad umówieniem wizyty, ale wszystkie ostatecznie rozbijały się o konieczność dodzwonienia się do warsztatu (co w sezonie potrafi być bardzo trudne). Dopóki nie wyeliminujemy etapu rozmowy nie uda nam się wprowadzić prawdziwej zmiany.
Zilo i Autobooking
Wprowadzenie Zilo wszystko zmieniło. Jego głównym celem było łatwiejsze zarządzanie wizytami w warsztacie, ale przy okazji dawało nam wiedzę o tym gdzie i kiedy warsztaty mają puste przebiegi, a więc czas na obsługę naszych klientów.
Skoro widzimy kalendarze warsztatów to możemy też je przetworzyć na sloty czasowe, wrzucić na portal DM a co najważniejsze: w czasie rzeczywistym aktualizować dostępność czasów i usług warsztatu. Pytanie tylko jak to zrobić, aby dać duży wybór slotów czasowych dla kierowców nie rezygnując z prostoty korzystania z systemu dla warsztatów.
Gdy zacząłem rozważać ten projekt pojawiły mi się dwa fundamentalne problemy:
1. Nie mamy pewności, czy to, co mechanicy ustawią w Zilo, odpowiada rzeczywistości (np. czy mają tyle samo stanowisk w Zilo co w rzeczywistości?)
2. Różne usługi mechaniczne mają różne charakterystyki. Do niektórych potrzebne są części zamienne, niektóre wymagają oddzielnego stanowiska, niektóre da się zrobić od ręki, inne trwają dniami.
W tej sytuacji zbudowanie prostego w konfiguracji systemu zarówno po stronie warsztatu jak i prostego w bookingu po stronie kierowcy graniczyło z cudem. Rozwiązaniem było, jak zwykle, rozpoczęcie od wykrojenia ze wszystkich wymagań najmniejszej możliwej działającej wersji.
MVP1: Opony
Co byłoby najmniejszą działającą wersją Autobookingu? Co moglibyśmy obciąć jako pierwsze? Postanowiłem spojrzeć na jakie usługi w ogóle umawiają się kierowcy i pokategoryzować je pod względem trudności w wymodelowaniu biznesowo-technicznym. Wytypowałem trzy grupy:
cała reszta (usługi złożone, wieloetapowe bądź nie-wiadomo-o-co-chodzi)
Wymiana opon teoretycznie powinna wpadać w kategorię fast-fit, ale praktycznie stanowi kategorię samą dla siebie. Przede wszystkim to rutynowa usługa: przyjeżdża się na konkretną godzinę i wyjeżdża kilkadziesiąt minut później z załatwioną sprawą. To powoduje, że jest najbardziej podobna do wizyty u fryzjera czy lekarza, które wiemy, że są łatwe do umawiania online – czego przykładem jest Booksy czy ZnanyLekarz.
Zdecydowane: pierwsza wersja Autobookingu skupi się na oponach.
Co jeszcze możemy wyciąć? W każdym systemie rezerwacyjnym i kalendarzowym problemem jest odpowiednie wyważenie relacji między dokładnością ustawień a poziomem kontroli nad sytuacją. Przykład: Jak duże „skoki” czasowe są możliwe w systemie (co 1 minutę, co 15? Co 30?), czy ustawiewienia są globalne czy dopuszczają wyjątki (święta, urlopy, nieoczekiwane sytuacje)? Im więcej reguł do reguł (lub wyjątków od wyjątków) dodane do systemu tym potencjalnie lepsze dopasowanie do specyficznych wymagań użytkownika… ale także coraz większe ryzyko, że nie odnajdzie się w gąszczu możliwości i ucieknie zdezorientowany.
Posprawdzałem znane mi systemy bookingowe z różnych branż, popytałem znajomych którzy siędzą w podobnych tematach. Ostatecznie postanowiłem rozpocząć z bardzo kontrowersyjną wersją minimum:
Nie było możliwości ustawiania urlopów, a ustawione godziny dotyczyły każdego dnia tygodnia
ustawienia godzin dostępności były aplikowalne uniwersalnie na każdy dzień tygodnia: jeśli ktoś ustawił 9:00-16:00, to w każdy dzień gdy warsztat był otwarty obowiązywała 9:00-16:00
nie było możliwości ustawiania dwóch przedziałów czasowych w ciągu jednego dnia, np. 9:00-12:00 i 14-16:00
W ten sposób maksymalnie uprościliśmy interfejs konfiguracji w Zilo. Warsztat nie musiał konfigurować dostępności różnych usług oddzielnie (bo miał tylko jedną opcję – opony). Każde stanowisko mogło być ustawiane oddzielnie. Po przełączeniu dostępności pojawiały się proste dropdowny z godzinami „od” i „do” i już.
Pierwszy szkic Ustawień – wystarczy przycisk ON/OFF i godziny widoczności
W trakcie prac developerskich nad ustawieniami okazało się, że dobudowanie różnych godzin w różne dni nie będzie trudne, a da dużą wartość warsztatom, więc szybko wprowadziliśmy taką opcję:
Gęstość informacji zaczyna być wysoka
Tak skonfigurowana dostępność była wizualnie reprezentowana na ekranie głównym kalendarza – niebieskie pola oznaczają czas, który DobryMechanik uzna za dostępny dla klientów portalu.
Niebieskie pola to czas widoczny dla DM na zmianę opon
Stał przed nami jeszcze jeden problem: skąd będziemy wiedzieć jak godziny dostępności pokazywane przez warsztat będą przeliczać się na „sloty” na które umawia się kierowca? Inaczej mówiąc: czy warsztat, który zaznaczy, że przyjmuje naszych kierowców codziennie od 9:00 do 13:00 jest w stanie przyjąć 4 wizyty co godzinę, 8 godzin co pół godziny czy jeszcze inaczej?
Do tego dochodzi fakt, że wymiana opon wymianie opon nierówna. Są takie, które da się załatwić przy pomyślnych wiatrach w 25 minut i takie, które trwają 45 minut i więcej. Tutaj miałem najtrudniejszą decyzję do podjęcia:
mogłem dać warsztatom opcję konfigurowania czasu każdego typu usług oponiarskich oddzielnie,
mogłem zrównać wszystkie usługi do jednego wspólnego czasu
Opcja pierwsza byłaby niezgodna z ideą tworzenia MVP więc znów zaryzykowałem i ustawiliśmy globalnie każdą usługę na 30 minutowy slot czasowy. Wiedziałem, że część wizyt potrwa dłużej (nie wiedziałem tylko jak duży to będzie procent) ale ufałem, że warsztaty mimo wszystko sobie z tym poradzą.
Plusy natomiast były oczywiste: znów nie trzeba nic konfigurować, a każda godzina dostępności to po prostu dwa sloty na portalu widoczne dla kierowcy.
Zastanawiałem się ciągle czy dobrze robimy. Czy warsztaty nie uznają tego za wylewanie dziecka z kąpielą? Opinie były podzielone, ale wiedziałem, że łatwiej skomplikować prosty system niż uprościć już złożony.
Kalendarz zagłady
Kalendarze bookingowe, konfiguratory podróży, formularze rejestracyjne – wszystko to systemy wydają się tak oczywiste, że wręcz nudne. Co tam może być ciekawego? Też tak myślałem, do czasu aż zostałem zmuszony do zaprojektowania własnego.
Na tym etapie mamy określone dwie kwestie:
preferencji warsztatu co do godzin jego dostępności na usługi z DM
Typ usługi oraz czas jej trwania (30 minut)
W efekcie każda godzina dostępności była szatkowana na 30 minutowe przestrzenie. To stanowi fundament naszej logiki:
Pojawia się pytanie: Co powinno być w miejscu, które wskazuje strzałka?
Następny etap to określenie tego, co powinno być po prawej stronie tej strzałki, czyli prezentacja dla kierowcy siatki godzin do wybrania.
Miałem przekonanie, że nie chcemy wymyślać koła na nowo: wykorzystamy to, do czego użytkownicy Internetu są przyzwyczajeni od lat: tabelkę z siatką przycisków, a każdy przycisk reprezentował 30 minutowy slot.
Gdy kierowca wybierze jeden z tak zaprezentowanych slotów (i wypełni resztę wymaganych danych) to rezerwuje wizytę. Pod spodem następuje komunikacja między Autobookingiem a Zilo. Wizyta zostaje „przesłana” do kalendarza Zilo (punkt 4), a ten potwierdza, że dane kierowcy są prawidłowe* i dodaje wizytę do kalendarza warsztatu.
* Notka architektoniczna. W dużym skrócie ta weryfikacja danych to nie tylko kwestia bezpieczeństwa. Problem jaki mieliśmy to różne wymogi wobec tego jakie dane potrzebuje DobryMechanik, a jakie Zilo. Na przykład w DM nie był wymagany nr rejestracyjny samochodu a w Zilo już tak. Dzięki niemu możemy zweryfikować (nie)powtarzalność samochodu w bazie. Na tej podstawie wiemy, czy mamy do czynienia z powracającym kierowcą z tym samym samochodem, powracajacym kierowcą z nowym samochodem lub zupełnie nowym kierowcą. W zależności od tego, który z tych scenariuszy zostanie wybrany inaczej dopisujemy dane do bazy klientów warsztatu
Po dodaniu wizyty Zilo musi jeszcze poinformować Autobooking, że jedno miejsce wypada z listy wszystkich możliwości (punkt 5). To oznacza, że Autobooking uniemożliwia zapisanie się na ten slot innym kierowcom.
Gdy poradziliśmy sobie z fundamentami naszej logiki zaczęły pojawiać się pytania natury UXowej:
Jeśli dany slot jest zajęty to ma być wyszarzony czy powinien zniknąć z listy? A jesli zniknąć to od razu, czy dopiero po odświeżeniu strony?
Czy jeśli w danym dniu warsztat nie pracuje (święto, urlop) to czy powinniśmy ten dzień pokazywać ze wszystkimi slotami zajętymi czy też z informacją, że nie przyjmuje? A może powinniśmy te dzień ukrywać?
Czy jeśli warsztat ma pełny dzień zleceń i więcej od nas nie przyjmie to powinniśmy pokazywać wszystkie kratki z tego dnia jako pełne czy tylko jedną z informacją, że jest „pełne”?
Fragment moich notatek o metodach notacji kalendarza
Tutaj znów nie chciałem wymyślać koła na nowo i popatrzyłem jak robią to lepsi od nas. Moje wnioski: wygląda na to, że robią to inaczej niż moja pierwsza intuicja. Wiedziałem, że ma to swoje (jeszcze ukryte przede mną) powody. Postanowiłem wiec pójść za moją intuicją i na żywym organizmie przekonać się co robimy nie tak.
Moja intuicja mówiła mi, że kluczowe znaczenie będzie miała „stabilność” siatki terminów. Rozumiem przez to przewidywalność zachowania i ciągłość dat, jakiej ludzie spodziewają się po fizycznym kalendarzu. Jeśli widzimy klamkę do drzwi to wiemy, że powinniśmy ją nacisnąć, a nie na przykład popchnąć*.
* Notka UXowa. Nasze doświadczenia korzystania z fizycznych i cyfrowych obiektów są przez nas zapamiętywane i dodawane do modeli mentalnych skatalogowanych w głowie. Jeśli zachowanie przedmiotu nie zgadza się z modelem mentalnym (np. gdy po przekręceniu pokrętła z ciepłą wodą leci zimna) to mózg dostaje zgrzytu. Te małe pomoce – kształt klamki pasujący do dłoni naciskającej w dół, kolorowe oznaczenia temperatury wody itp. to tak zwane afordancje. Więcej o tym w książce Dana Normana „Design of everyday things”.
W związku tym mój pierwszy pomysł zakładał, że:
Wszystkie dni będzie widoczny, także te bez wolnych terminów. Dzięki temu unikniemy sytuacji, w których po poniedziałku będzie piątek (bałem się, że ludzie z góry zakładają, że następny dzień po poniedziałku to będzie wtorek, a skoro go wytniemy z braku terminów to wprowadzimy kierowców w błąd, bo bez świadomości zapisać się na piątek, ale ze względu na wizualną odległość od poniedziałku pomyślą, że to wtorek)
Sloty już zajęte będą się pokazywać, ale wyszarzone, aby uniknąć sytuacji, w których na różnych wysokościach siatki będą różne godziny (bałem się, że ktoś widząc na górze listy pierwszy wolny termin na 8:30 to założny z góry, że w kolejnym dniu też pierwszy wolny termin to będzie 8:30)
Te dwa założenia brzmią dobrze w teorii, ale szybko zostały zweryfikowane przez rzeczywistość. Warsztaty po prostu zdecydowały się zachowawczo podejść do Autbookingu i ustawiać np. tylko jeden dzień w tygodniu z dostępnością – co powodowało, że na kalendarzu Autobookingu były ogromne sześciodniowe dziury. Trzeba było dużo klikania, aby doszukać się pierwszego wolnego terminu. Wtedy zdecydowałem, że trzeba puste dni pochować.
Następnie okazało się, że warsztaty postanowiły poustawiać różne godziny dostępności w różne dni. I w ten sposób za okno wyleciała moja idea pokazywania tych samych godzin na tych samych wysokościach kalendarza.
Ostatecznie odwróciłem pierwotny pomysł o 180 stopni: pokazujemy tylko faktycznie dostępne terminy. `Teraz już wiem, dlaczego Znanylekarz i Booksy tak robią.
Na sam koniec nałożyliśmy na logikę dodatkowe zasady wpływające na widoczność terminów: w końcu nie powinno być możliwości na zapisanie się w dniach, które już minęły, lub nawet dzisiaj, ale godzinę temu. Następnie dołączyliśmy informację o urlopach, świętach i innych wydarzeniach, które pauzują działalność warsztatu.
Autobooking na portalu DM
Skoro uporaliśmy się z konfiguracją po stronie Zilo to czas zająć się portalem i tym, co powinien widzieć kierowca chcący zmienić opony.
Na portalu DM są (upraszając) trzy miejsca, z których można przejść proces rezerwacji wizyty:
Listing warsztatów, gdzie box warsztatu pokazuje kilka promowanych usług
Wizytówka: cennik w głównej części wizytówki warsztatu
Wizytówka: formularz po prawej stronie wizytówki
Listing z wyróżnionymi usługamiUmawianie przez cennik i formularz
Autobooking powinien być dostępny we wszystkich trzech. Była jednak zasadnicza różnica między tymi ścieżkami: w przypadku listy warsztatów z wyróżnionymi usługami oraz cennika usługa była od razu widoczna. Kliknięcie w „Umów wizytę” niosło ze sobą na następny etap formularza informację o tym, na jaką usługę chce się umówić kierowca.
Formularz natomiast jest uniwersalny – można umówić się na dowolną usługę po prostu opisując to, co jest zepsute. Nie mamy więc tutaj strukturalnej metody określenia czy usługa ma dotyczyć opon czy czegoś innego.
W przypadku listy i cenników postanowiliśmy w miejsce „umów wizytę” wstawić mini siatkę godzin, gdzie kliknięcie na dowolny kafelek przenosi do kolejnego etapu bookingu. W przypadku formularza zastosowaliśmy taby: w jednym będzie stary formularz a w drugim nowy, tylko dla opon. Dzięki temu nie zamykaliśmy użytkownikom drogi do starego systemu oraz do usług, które nie sa bezpośrednio związane z Autobookingiem. Poza tym postanowiliśmy chwalić się kluczową przewagą systemu: godziny dostępności były aktualizowane w czasie rzeczywistym a nie jako sugetowany termin jak we wcześniejszym rozwiązaniu.
Standardowy booking po lewej, Autobooking po prawej
Unowocześniony formularz dawał nam także nowe możliwości – na przykład lepsze ustrukturyzowanie danych. W starej wersji informacje o samochodzie wpisywało się w ramach jednego ciągu znaków. To powodowało, że mieliśmy w bazie duży chaos – nie uwierzylibyście na przykład na ile różnych sposobów można wpisać markę Renault… Aby temu zaradzić w nowej wersji zastosowaliśmy dropdowny z podpowiedziami dla marki, modelu i usługi. Dzięki temu mieliśmy większą kontrolę nad jakością danych.
Zapewniliśmy sobie też fallback na wszelki wypadek. Gdyby tylko okazało się, że coś jest nie tak z Autobookingiem (np. Zilo nie odpowiada więc nie można dać potwierdzenia, że wizyta jest umówiona) system automatycznie przełącza się na stary proces, więc zlecenie wpada do ręcznej obsługi przez nasz BOK.
Startujemy
Przebrnęliśmy przez zmiany w Zilo, stworzyliśmy logikę zapisywania się na sloty, mamy przygotowane formularze do nowego sposobu umawiania się. Wiedziałem, że tak duże, jednoczesne i wielopunktowe wdrożenie niesie ze sobą zwiększone ryzyko*. Jak zwykle, mimo naszych starań, pozostały rzeczy, których nie wiemy, że nie wiemy.
*Notka o zarządzaniu ryzykiem. Nassim Nicholas Taleb wielokrotnie udowodnił, że ryzyko wymyka się ludzkiej percepcji i nie potrafimy go odpowiednio szacować (nie słuchajcie szarlatanów, którzy uważają, że potrafią). Jak więc nim zarządzać skoro nie można go policzyć? Trzeba oddzielić ryzyko od potencjalnej szkody. Zamiast zastanawiać się jak duża jest szansa, że błąd wystapi należy wyobrazić się sytuację, w której to już się stało i zrozumieć jego konsekwencje. Na tej bazie przygotować środki zaradcze ZANIM błąd zaistnieje. Więcej o ryzyku w czworoksięgu Incerto NN Taleba. Dodatkowo polecam zapoznać się z modelem mentalnym pomagający myśleć o ryzyku w przyszłości: Pre-mortem.
Dlatego zależało mi, żeby przed startem mieć killswitch. Jedną flagę, którą można szybko przestawić w wypadku pokazania się krytycznego błędu, na który nie byliśmy gotowi. Moja polityka zakładała, że jeśli, na przykład, siatka godzin nie wyświetli się na portalu podczas szczytu sezonu to lepiej od razu wyłączyć całość autobookingu, cofnąć się do starego systemu i dopiero wtedy zastanawiać się, co poszło nie tak. Przy tej strategii jakoś lepiej mi się spało w nocy.
Po dwóch dniach testów, wdrożeniu analityki oraz killswitcha, wreszcie poczuliśmy, że jesteśmy gotowi. W nocy między 18 a 19 października 2021 rozpoczęliśmy wdrożenie w pierwszych 6 warsztatach wytypowanych przez nasz BOK. Już rano po wdrożeniu mieliśmy pierwsze bookingi z nowego systemu!
Na początku po jednym dziennie. Dodawaliśmy kolejne warsztaty do systemu, więc tych wizyt robiło się już po kilka na dobę. Sezon (zamarkowy pierwszym dużym poniedziałkowym skokiem) zaczął się 25 października 2021, czyli tydzień po naszym releasie i tydzień przed dniem Wszystkich Świętych. Autobooking był już technicznie dostępny, ale liczba wdrożonych warsztatów była zbyt mała, aby faktycznie zobaczyć realną zmianę. Na to potrzebowaliśmy prawie miesiąca.
Kiedy finalnie Autobooking osiągnął odpowiednią skalę to przyćmił nasze pierwotne oczekiwania. W pewnym momencie wizyty z Autobookingu stanowiły prawie 30% wszystkich zarejestrowanych wizyt.
Było coś magicznego w obserwowaniu jak siatka godzin dynamicznie się zmienia wyszarzając rezerwowane wizyty, a do naszego panelu wpadają wizyty z flagą „Autobooking”.
Efekty
W połowie grudnia, gdy już kurz trochę opadł, mieliśmy czas, aby zanalizować wyniki.
Konwersja urosła nam tak mocno, że nawet biorąc pod uwagę małą skalę, specyficzną grupę najlepszych warsztatów oraz prostą usługę, wydawała się podejrzanie wysoka. Długo szukałem jakiegoś błędu w agregacji danych, bo nie mogłem uwierzyć temu co widzę. Te wyniki były tak dobre, że każdy postronny racjonalny człowiek by je kwestionował. Żaden analityk biznesowy by ich apriori nie założył szacując potencjalny wpływ tego rozwiązania na naszą firmę.
Wolne sloty rozeszły się jak ciepłe bułeczki
Warsztaty, które zaufały nam w pełni i zgodziły sie na faktyczną implementację autobookingu szybko poczuły niesamowity efekt. Najlepszy z nich tylko jednego dnia miał do obsługi 30 wizyt z czego 27 pochodziło z naszego Autobookingu.
Klęska urodzaju
Tak jak się spodziewaliśmy Autobooking też w sporym stopniu odciążył nasze Biuro Obsługi Klientów, wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebował.
Przykładowa wizyta umawiana manualnie. Realizacja zajęła prawie godzinęPrzykładowa wizyta umawiana automatycznie. Realizacja w tej samej sekundzie
Różnica jest dramatyczna. Przy standardowym umawianiu, czas realizacji (odległość czasowa między „datą zgłoszenia” a datą potwierdzenia terminu z warsztatem, która w naszej nomenklaturze nazywa się „datą zakończenia”) może trwać kilkanaście minut, a czasami nawet kilka godzin. Przy automatycznym umawianiu to dosłownie sekunda.
Finał naszej analizy powdrożeniowej można podsumować tak: znaleźliśmy naszą żyłę złota. Ale czy to co zrobiliśmy jest wystarczające? Skoro działa dobrze teraz to może tego nie ruszać i zająć się gaszeniem pożarów w (wielu) innych miejscach czy może wręcz przeciwnie: iść za ciosem i zwiększyć swoją inwestycję. Prowadziliśmy o tym dyskusje w managmencie i ostatecznie wygrał pomysł stworzenia kolejnej wersji Autobookingu. Argumentów „za” było dużo:
Przyśpieszenie procesu rezerwacji to najczęściej powtarzająca się potrzeba kierowców w naszych ankietach i NPSach,
Dobrze zrobiony Autobooking i wynikający z tego dobry UX spowoduje, że kierowcy będą do nas wracać w następnym sezonie, co zwiększy retencję a w konsekwencji wartość całego marketplace’u
Ostatecznie to realna innowacja, która stanowi przewagę i strategiczną „fosę” do pokonania dla konkurencji
Zapadła więc jednomyślna decyzja: przesuwamy na później inne kluczowe projekty i skupiamy się całkowicie na następnej wersji Autobookingu z myślą o kolejnym sezonie. Później zrobiliśmy sobie długą przerwę regeneracyjną na święta i Sylwestra. Wraz z nowym rokiem przyszedł czas na Autobooking MVP2.
MVP2
Po ustabilizowaniu kodu i naprawie błędów zgłoszonych po premierze zaczęliśmy zastanawiać się co powinniśmy robić dalej.
Jeśli chodzi o definicje zakresu to nie było trudne zadanie: wystarczyło spojrzeć na długą listę funkcji, które wrzuciłem do worka „nie na teraz”. Czyli te, które zostały odrzucone na bok jako zbyt problematyczne, ale popularne wśród interesariuszy i zgłaszane przez użytkowników (kierowców i mechaników).
Najczęściej powtarzane było wymaganie: „obsługa innych usług oprócz wymiany opon”. Tak jak wspominałem na początku, opony były idealnym kandydatem na pierwszą wersję systemu – to usługi rutynowe, które umawia się na konkretną godzinę, a więc łatwe do wymodelowania i wpasowania w kalendarz Zilo. Wybraliśmy więc z historii portalu najpopularniejsze typy usług i szukaliśmy sposobu, aby dołączyć je do Autobookingu.
Co ciekawe, nowe usługi nie nastręczały większych problemów na etapie interakcji użytkownika z portalem – wystarczyło rozszerzyć formularz o nowe kategorie.
Stary i nowy Autobooking
Problemy rozpoczęły się jednak na etapie obsługi zleceń przez warsztat. O ile zmiana opon odbywa się w tym samym momencie, co podstawienie samochodu, tak przy innych usługach te godziny mogą być różne.
Już podczas tworzenia Zilo natrafiliśmy na ten problem: mechanicy mówili nam, że kalendarz jest fajny, ale nie trafia w ich ulubiony tryb pracy, czyli:
Każą wszystkim przyjechać „jutro rano”,
O 8-10:00 rano patrzą jakie samochody stoją na parkingu,
Decydują w jakiej kolejności najlogiczniej jest je zrobić biorąc pod uwagę części, intesywność pracy, zajętość stanowisk i to, kto najdłużej może poczekać.
W efekcie ktoś, kto podjechał o 8:30 może mieć naprawiony samochód o 13:00, inny, który podjechał o 9:00 wyjedzie o 16:00 a jeszcze inny podjeżdząc o 10:00 będzie miał wszystko załatwione o 12:00. Nie było jasnej reguły, wszystko było płynne i zależało od sytuacji w danej chwili.
Jak to problem rozwiązać?
Odliczanie do drugiej fali
Ścigaliśmy się z czasem. Firmowe OITy (to taka nasza wersja OKRów) na Q1 2022 zakładały, że na wiosenny sezon* wymiany opon będziemy mieć 3 razy więcej warsztatów z aktywnym nowym autobookingiem niż przy pierwszej wersji i sezonie zimowym. Biorąc pod uwagę uśrednione tempo dotychczasowych wdrożeń Autobookingu to oznaczało, że potrzebujemy 6 tygodni, a więc półtora miesiąca kalendarzowego, aby tego dokonać.
* Notka biznesowa. Sezony we wszystkich marketplace’ach to zawsze największa szansa i zagrożenie jednocześnie. W przypadku biznesu mechanicznego sezony są dwa: wiosenny i zimowy. Obydwa napędzane są zmianami opon. Wiosenny zazwyczaj jest dłuższy i ma łagodniejszy szczyt (na zimówkach da się jeździć także gdy jest ciepło). Sezon zazwyczaj zaczyna się z pierwszą falą ciepła i powoli rośnie wraz z sekwencją świąt (Wielkanoc), długich weekendów i wakacji, które łączą się ze wzmożonym przemieszczaniem się. Zimowy szczyt jest krótszy, bardzo agresywny – zaczyna się z pierwszymi przymrozkami z kulminacją zaraz przed Świętem Zmarłych.
Nauczeni doświadczeniem z poprzedniego sezonu wiedzieliśmy, że wszystkie te wdrożenia muszą odbyć się przed rozpoczęciem fali wznoszącej, bo jak tylko mechanicy zauważą ruch w warsztatach to będą znacznie mniej skłonni słuchać o naszych nowościach. To wszystko oznaczało, że złożone elementy tych puzzli (nowe Zilo oraz nowy Autobooking) muszą być gotowe w pierwszej połowie lutego.
To oznacza, że mamy miesiąc, aby rozwiązać nasz problem z modelowaniem nowych usług.
Czas i wyporność
Już latem 2021, gdy kładliśmy podwaliny pod ideę Autobookingu, zadawaliśmy sobie to pytanie: jak procesowo rozwiązać dystans czasowy między godziną podstawienia samochodu a, wydawać by się mogło, losowym czasem jego naprawy.
Jednym z pomysłów było zaadaptowanie „wyporności”: rezygnujemy z określania godziny naprawy, zamiast tego sprawdzamy tylko, jak dużo usług w danym dniu może wziąć na siebie warsztat. Tak samo jak statek ma określoną górną granicę ciężaru ładunku, który może transportować, tak warsztat ma określoną liczbę usług, które może wykonać w ciągu dnia – niezależnie od tego kiedy w ciągu dnia każdą z nich wykona. Co nam to daje taka zmiana myślenia?
Przede wszystkim zdejmuje z mechaników sztywny gorset określania z góry godziny naprawy. Wprowadzamy natomiast „godzinę podstawienia” dla kierowcy, ale nie zmuszamy mechanika do „godziny naprawy”.
Przy pierwszej wersji zdecydowaliśmy się skupić tylko na oponach, więc koncept wyporności odstawiliśmy na dalszy plan. Teraz czas go odkurzyć, bo brzmi jak idealne rozwiązanie naszego problemu.
Wyporność brzmiała świetne w teorii, ale generowała inną zagadkę: jak ją dobudować do Zilo? Jak na siatkę kalendarza dodać wizyty, które nie mają ustalonej godziny startu? Nic sensownego nie wpadło nam do głowy, więc zaczęliśmy rozważać całkowite wyrzucenie kalendarza.
To była szalona idea…wyrzucić cały silnik kalendarzowy, na bazie którego układa się cała siatka Zilo i zamiast tego postawić coś nowego, co obsłuży obydwie logiki (czasu i wyporności) jednocześnie. Tak, dawno już chcieliśmy zastąpić czymś FullCalendar, bo czuliśmy się przez niego mocno ograniczeni, ale to było coś o wiele bardziej ambitnego.
Na początku byłem sceptyczny. Liczyłem dni… czy my w ogóle mamy szanse, aby się wyrobić mając tylko miesiąc pracy developerskiej? Tak dużo wyrywania wraz korzeniami… czy w ogóle wiemy jak dużo rzeczy musi się zmienić? Czy obsłużymy wszystkie scenariusze?
Musiałem jednak przyznać, że stworzenie zupełnie nowego kodu to najsensowniejsza ścieżka – to już czas na pozbycie się ograniczeń zewnętrznego rozwiązania. Nawet jeśli pierwsza nowa wersja będzie koślawa, to przynajmniej otworzymy przed sobą dużo nowych możliwości rozwoju.
Przyzwyczaiłem się już do startowania rzeczy, które nie są jeszcze dobre. Różnica polegała jednak na tym, że tym razem mieliśmy znacznie więcej do stracenia.
Nowe Zilo
Dzień po tej dycyzji miałem naszkicowane pierwsze makiety. Następnie rozpoczęliśmy dwutorową pracę nad logiką wyporności i nowym frontem do Zilo.
Pierwsza makieta nowego widoku głównego ZiloStare Zilo (2021)
Różnica polega na tym, że w starym Zilo wszystkie stanowiska musiały działać zgodnie z takim samym godzinowym kalendarzem. W nowym Zilo każde stanowisko jest rozdzielone i ma swoją wewnętrzną logikę: może być albo czasowe (wtedy ma swoje godziny „wewnątrz”) lub wypornościowe (wtedy godziny nie mają znaczenia)
Tak rozbudowana logika wymagała też rozbudowanych ustawień. Wyciągnęliśmy je do oddzielnego ekranu ze wględu na mnogość opcji. Stanowisko może być czasowe (czyli takie jak w 2021) albo ilościowe (czyli wypornościowe). Dodatkowo, ustawienie „widoczności w DM” odsłaniało dodatkowe opcje z ustawieniem dni i godzin tej widoczności oraz typy usług jakich dotyczy. Nasz` system później tłumaczył to na siatkę godzin, którą widać na formularzu rezerwacji wizyty.
Zmiana w Zilo była masywna. Choć stała za nią potrzeby związane z Autobookingiem to musiała być wdrożona także warsztatom, które Autobookingu jeszcze nie znały, albo nie chciały. Koszt utrzymywania dwóch wersji Zilo były dla nas zbyt wysokie.
Z tego powodu wieczorem 7 lutego 2022 (kilka dni przed deadlinem) przeprowadziliśmy release nowego Zilo dla wszystkich warsztatów.
Wystartowaliśmy w naszym standardowym już stylu – najszybciej jak się dało. Aby to się udało przesunąłem na późniejszy release kilka niekrytycznych ficzerów – takich jak chociażby widok listy i widok miesiąca. Okazuje się jednak, że globalnie one były niekrytyczne, ale niektóre z warsztatów właśnie na tych widokach oparły swój workflow zamiast na widoku dnia – więc dla nich to było krytyczne. Zaiste nigdy nie wiadomo jak bardzo coś jest ważne dopóki się tego komuś nie zabierze.
Po dwóch dobach zebraliśmy feedback przekazany bezpośrednio i przez nasz BOK. W sumie mieliśmy 18 różnych błędów i braków do poprawki. Naprawianie tego zajęło nam kolejny tydzień więc finalnie 14 lutego (dokładnie w nasz deadline) nowe Zilo uznaliaśmy za ustabilizowane.
Pauza
W połowie lutego byliśmy po wdrożeniu – nowe Zilo i zmodernizowany formularz Autobookingu trafiły na produkcję. Teraz pałeczkę od nas przejął BOK z misją wdrożenia jak największej grupy warsztatów przed rozpoczęciem sezonu.
Raz na tydzień zbieraliśmy wnioski ze wdrożeń, aby usłyszeć co postronne warsztaty sądzą o naszych nowych rozwiązaniach. W większości przypadków, jak już udało właścicieli namówić na współpracę, to wszystko szło sprawnie. Idea „wyporności” była dla nich oczywista, co mnie bardzo uspokoiło. Czasami wręcz nie czekali na instrukcje i sami konfigurowali stanowiska, tryby i czas dostępności. Z jednej strony było to irytujące, ale z drugiej oznaczało, że system jest zrozumiały bez wyjaśnień.
Dzięki temu kolejne sprinty mogliśmy z czystym sumieniem przeznaczyć na inne przygotowania do sezonu (mieliśmy ambicję wpakować w ten kwartał jeszcze jeden duży projekt, ale to temat na inny wpis).
Druga fala
Pierwsze zlecenia na nowe usługi zaczęły już wpływać w trzecim tygodniu marca. Ruch powoli rósł zgodnie z prognozami, ale później się załamał ze względu na nagły atak zimy na początku kwietnia.
4 kwietnia 2022 ¯\_(ツ)_/¯
Następnie były święta, które nie okazały się aż tak dużym motywatorem do zmiany opon jak myśleliśmy – mimo coraz lepszej pogody wszyscy mieli z tyłu głowy opady śniegu sprzed kilku dni. Prawdziwy ruch zauważyliśmy dopiero w maju, przy okazji długiego weekendu.
Autobooking od marca do maja 2022
Do tego czasu mieliśmy już w systemie 4 razy więcej warsztatów z autobookingiem niż przy sezonie zimowym. Wraz ze zwiększoną skalą działania widzieliśmy typowe zachowanie analityki gdzie konwersja rozpoczęła regresję do średniej wartości: skrajnie dobre i złe przypadki miały coraz mniejsze znaczenie przy drastycznie zwiększonej grupie aktywnych użytkowników. Potwierdziło się też moje wcześniejsze przypuszczenie że pierwotnie dobrana grupa testerów skrzywiała odbiór rozwiązania w stronę zdecydowanie bardziej pozytywną niż globalna średnia oraz że sezon zimowy jest znacznie agresywniejszy niż wiosenny
Niemniej, mimo tych wszystkich zastrzeżeń osiągnęliśmy nasze trzy najważniejsze cele:
Poprawiliśmy proces rezerwacji, co widać po kilkukrotnie lepszej konwersji w warsztatach po wdrożeniu Autobookingu (uśredniając między sezonami),
Zautomatyzowaliśmy 20%+ bookingów, a więc uwolniliśmy 1/5 czasu naszego Biura Obsługi Klientów, co jest szczególnie istotne podczas sezonów,
Udowodniliśmy, że automatyczne rezerwacje w warsztatach jest możliwe, choć mało osób w branży to wierzyło.
Co dalej?
Autobooking potwierdził się jako dobry kierunek rozwoju produktu. Wygraliśmy ten zakład z rzeczywistością, co mnie niezmiernie cieszy. Stworzyliśmy nową jakość, która okazała się wartościowa zarówno dla naszych klientów jak i nas jako organizacji.
Komentarz z pierwszej linii frontu współpracy z warsztatami po wdrożeniu Autobookingu (AB)
Teraz czeka nas dalsza praca nad poprawą tych wskaźników – zwiększając liczbę warsztatów z Autobookingiem, rozszerzając spektrum usług i usprawniając interfejs po stronie kierowcy i warsztatu.
Ale to tylko jeden z zakładów, które wzięliśmy na siebie podczas mojego pierwotnego planu strategicznego z początku 2020 roku. Tamte założenia są ciągle aktualne.
2020 to był rok postawienia wszystkiego na głowie. 2021 to rok, w którym ciągle stoimy na głowie i już trochę za dużo krwi nam do niej spłynęło.
Moja pierwsza myśl: to było stracone 12 miesięcy. Nic ciekawego się nie u mnie działo, nic ważnego nie zrobiłem. Ale to nieprawda – spojrzałem w kalendarz, zdjęcia i historię konwersacji i (jak zwykle) okazuje się, że mózg płata mi figle. Zapraszam na podsumowanie 2021 (oraz 2020, 2019, 2018, 2017, 2016, 2015, 2014, 2013)
COVID-21
Ja i moja najbliższa rodzina uchroniliśmy się do tej pory przed SARS-CoV2, choć jestem pewien, że to bardziej kwestia szczęścia niż naszej szczególnej umiejętności dystansowania się (choć moje introwertyczne umiejętności wreszcie się przydały).
W podsumowaniu rok temu cytowałem epidemiologów, którzy mówili, że każdy z nas będzie znał kogoś, kto umarł na COVID. Wygląda na to, że mieliśmy farta, bo jedynie znamy innych, którym ktoś znajomy lub bliski zmarł z tego powodu. Choć nawet to brzmi nieludzko źle.
Przyzwyczaiłem się do lockdownów, maseczek w pomieszczeniach, ograniczeń w komunikacji miejskiej. Kolejne fale nie robią już na mnie wrażenia. Mamy rodzinne procedury wbudowane w codzienność – wszystko to, co mnie dziwiło patrząc na zdjęcia z Tajwanu czy Pekinu w czasach SARS-CoV1 stało się teraz dla nas normalne.
COVID-19 już napewno będzie chorobą endemiczną, więc po prostu nauczymy się z nim żyć – co jeszcze rok temu brzmiało abstracyjne.
Giełda
Moja strategia zainspirowana Charliem Mungerem („Buy and sit on ass”) działa już trzeci rok z rzędu. Poprzedni rok eksperymentowania pozostawił mnie jednak z szerokim portfelem, który postanowiłem skonsolidować, aby uprościć sobie życie. Mówiąc krótko: sprzedałem prawie wszystko co było na plusie minimum 6% i wsadziłem w SP500. Efekt?
Rok kończę z 28% skutecznością inwestycyjną- czyli dotarłem do poprzedniego rekordu z tuż sprzed początku pandemii. Nie ma w tym żadnej magii – po prostu cierpliwie dokupuje indeks SP500 i nie sprzedaję.
Końcówkę tego roku przeznaczyłem na eksplorację dużych pozagiełdowych form inwestycji. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w 2022 mój portfel znów się mocno zdywersyfikuje, ale w zupełnie inny sposób.
Zupełnie przypadkiem zdałem sobie sprawę, że od 180 tygodni co sobotę rano (zanim rodzina się obudzi) siadam sobie z herbatą i wpisuję do tabelki moje wyniki giełdowe. Robię to już zupełnie bezemocjonalnie i mi z tym bardzo dobrze.
Podróżowanie rodzinne…
Zeszłoroczne podróżowanie przez Bieszczady dały nam poczucie, że musimy zmienić samochód. Nie lubiłem jeździć samochodem, więc wydawanie pieniędzy na jego zakup uważałem za wyrzucone w błoto. Z drugiej strony nasze leciwe Volvo psuło się co kilka miesięcy, więc nawet szybkie wypady się do rodziny za miasto stawało się ryzykowne.
Znaleźliśmy rozwiązanie: kupiliśmy sobie campervana – samochód wystarczająco zwinny, żeby jeździć nim po mieście (i parkować pod mieszkaniem), ale wystarczająco duży, aby móc w nim przenocować tak jak to robiliśmy na Islandii w 2019 roku.
Po długim procesie szukania i następnie 4 miesiącach czekania przyjechał do nas przedłużony Citroen Berlingo z dodanym ogrzewaniem postojowym, do którego dokupiliśmy szufladę z rozkładanym łóżkiem.
Otworzył się przed nami zupełnie nowy świat niezaplanowanej wolności. Wybieraliśmy sobie kierunek i tam jechaliśmy – bez rezerwacji hoteli i myślenia o tym co dalej. Nie mamy miejsca do spania? Śpimy w pobliskim lesie (które mają przestrzeń do biwakowania). Czujemy sie brudni i zmęczeni? Skoczymy po drodze do hotelu z basenem i jacuzzi.
W ten sposób zwiedziliśmy województwo świętokrzystkie, następnie dorzecze Narwii i Puszczę Białowieską (którą mieliśmy w planach w zeszłym roku), a tuż przed końcem sezonu Jurę Krakowsko-Częstochowską. W międzyczasie robiliśmy sobie mikrowyprawy. Trafialiśmy tak na drzewo-pomnik przyrody, zapomniane tamy rzeczne lub porzucone PGRy na bagnach. A czasami na nic i wtedy rozkładaliśmy sobie hamak między dwoma drzewami i patrzyliśmy na to całe nic z zachwytem.
Gdzieś godzinę od Warszawy
Zdaliśmy sobie z Pauliną sprawę, że lubimy takie pełne spektrum doświadczeń – równie dobrze nam jest ze spaniem na pilśniowej płycie w samochodzie jak i w 4 gwiazdkowym hotelu. Nie mówiąc już o naszych dzieciach, które generalnie są hardkorami i dopasowują się do wszystkiego co nam przyjdzie do głowy – nie mają po prostu w głowie tych barier mentalnych które my (z powodu bycia dorosłymi) sobie niepotrzebnie wkładamy.
Zrobiliśmy w 8 miesięcy 20 tysięcy kilometrów i jeszcze nie mamy dość.
… oraz podróżowanie związkowe
2020 rok pełny był zaburzeń naszych standardowych rutyn. Nam przywaliło podwójnie, bo nie dość, że pandemia to jeszcze urodziła nam się córka – co oznacza powrót do pieluch, nieprzespanych nocy, lekarzy, szczepień i żonglowaniem rodzinnymi kryzysami. Hania jednak ma już półtora roku, więc po raz wtóry wykorzystaliśmy fantastyczną instytucję dziadków po obydwu stronach rodziny (dziękuję!).
Dzięki temu odzyskaliśmy trochę czasu i przestrzeni tylko dla siebie. Udało nam się wyskoczyć bez dzieci na ślub znajomych i podróż do Poznania, aby doświadczyć nowej sceny kulinarnej, odrodzonej po pierwszym lockdownie. A na jesień odwiedziliśmy znajomych w Sztokholmie. Udało nam się nawet trafić na koncert Hani Rani!
Próbowaliśmy wykroić jak najwięcej czasu, aby spędzać czas ze sobą i tylko z sobą – aby na chwilę zapomnieć o byciu rodzicami, a przypomnieć sobie o tym, że jesteśmy parą i przyjaciółmi.
Wprowadziliśmy sobie wolne wieczory: co wtorek spędzaliśmy czas ze sobą na randkach, w środy Paulina miała wieczory dla siebie a ja siedziałem z dzieciakami a w czwartek odwrotnie.
Ten wspólny czas dał nam możliwość spojrzenia na siebie nowymi oczami – a raczej starymi, o których zapomnieliśmy. Objawiało się to w nieoczywistych miejscach – na przykład czy wiecie, że można przejść przez basenową przebieralnię w 5 minut jak nie ma się dzieci ze sobą? Szok!
Cel: bez celu
Mam w tygodniu jeden wieczór tylko dla siebie. Na początku nie wiedziałem co z nim robić, jak go efektywnie zapełnić. Zdałem sobie sprawę, że w sumie nie muszę. Przez większość czasu decyduje, optymalizuje i wyciskam z każdej godziny najwięcej jak umiem. Ale teraz mam moment na to, aby przestać. Uczyłem się więc wybierać najdłuższe trasy i najwolniejsze środki lokomocji. Potrafiłem przejść z mojego biura przy Filtrach na Powiśle na piechotę i posiedzieć nad brzegiem, tak bez celu.
Kilka tygodni później zauważyłem jednak, że brakuje mi stymulacji intelektualnej. Wtedy postanowiłem zapisać się na studia według klucza: co mi da najmniej wartości biznesowej, a będzie tak po ludzku ciekawe. W ten sposób trafiłem na studia o geopolityce Azji Centralnej w ramach Uniwersytetu Otwartego UW. Czy coś z nich wyniosłem? Fajne rzeczy, które nigdy mi się nie przydadzą, ale to całkowicie w porządku.
W tym roku bowiem nauczyłem się (dzięki mojej Żonie), że nie posiadanie celu jest OK – nie wszystko musi być częścią wielkiego masterplanu, który prowadzi to jakiegoś finiszu gdzie czeka szczęście i sukces. Ten mityczny finisz nie istnieje, bo po osiągnięciu jednego pojawi się następny. Szczęście nie jest policzalne z definicji – a jeśli próbujesz swoje skwantyfikować to raczej szczęśliwa/y nie jesteś. Tak samo prokrastynacja: to nie oznaka lenistwa a naturalna obrona przed robieniem nieciekawych lub nieistotnych rzeczy (nikt nie będzie prokrastynował podczas pożaru domu)
Więc lepiej dać sobie na luz i zapomnieć o tych wszystkich ludziach, którzy nam wmawiają, że trzeba być co dzień 1% lepszym, tak jakby bycie sobą tu i teraz było w jakiś sposób niewystarczające. Wychodzi mi na to, że ci, którzy ciągle szukają poprawy nigdy nie będą szczęśliwi.
Rodzeństwo
Nasze młodsze dziecko weszło w etap, w którym potrafi wskazać a czasami nawet powiedzieć czego chce. W większości przypadków jest to oczywiście rzecz, którą teraz ma jej starszy brat. Widzimy na własne oczy jak kształtuje się od początku więź między rodzeństwem – czego ani ja ani moja żona nie widzieliśmy wcześniej z tej perspektywy.
To ciekawa relacja: ich zupełnie przeciwne charaktery mieszają się z różną kognicją i umiejętnościami. Jedno próbuje naśladować drugie. Drugie próbuje opiekować sie pierwszym. Walczą ze sobą o te same zabawki i chwilę później wspólnie określają swoje granice.
Ciekawe jak to będzie wyglądać dalej.
Książki
Ten rok kończę z 16 przeczytanymi książkami, czyli trochę ponad połowę zakładanego planu. Tym razem postanowiłem nie dawać mojego tytułu książki roku – nie było jednej, która wybiła się znacząco poza resztę. Chciałbym się jednak skupić na pewnym temacie, który przewijał się przez większość z nich: brak wyjątkowości.
Nasze mózgi starają nam się mówić, jacy to jesteśmy unikatowi, a w gruncie rzeczy nieprawdopodobnie złożone i subtelne problemy związkowe ciągnące sie przez lata ostatecznie u każdego i każdej z nas powtarzają się z zadziwiającą częstotliwością (polecam „Mating in Captivity”).
Nie ma w tym nic dziwnego: wszyscy funkcjonujemy według tych samych zasad fizyki, chemii i biologii a wariacje środowiskowe uwydatniają lub ukrywają części naszych cech przez co wydaje nam się, że jesteśmy inni niż wszyscy. Nie, nie jesteśmy.
Ale to dobrze! Ten brak wyjątkowości jest dla mnie ogromną ulgą. Każdy możliwy problem już kiedyś zaistniał – co oznacza, że nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę z swoimi sam. To mi daje poczucie bycia częścią większej społeczności. I jeśli inni dali sobie radę ze swoimi problemami, to wiem, że to możliwe, nawet jeśli ja jeszcze nie potrafię.
Siła
Pandemia i lockdowny spowodowały, że zapuściłem się fizycznie – zrezygnowałem z chodzenia na siłownię, a bez ciężaru zobowiązania wobec trenera ciężko było mi wytworzyć sobie rutyny.
W tym roku postanowiłem wrócić do formy. W sierpniu wróciłem na ćwiczenia siłowe i pokonałem moje rekordy ciężarowe (100kg w przysiadzie Zercher, 95kg na ławce i moja duma: 160kg w martwym ciągu!).
Siłownia to dla mnie miejsce, w którym naturalnie przestaję myśleć o wszystkim innym – muszę skupić sie na tu i teraz. Im większy ciężar na sztandze tym mniejszy w głowie.
Obcy we własnym kraju
To kolejny rok, w którym czuję się obco we własnym kraju. Teraz jednak to już nie jest zdziwienie czy irytacja a bardziej poczucie obcości wobec tego co mnie otacza i potrzeba budowania rzeczywistości pozbawionej tych wszystkich bezsensownych politycznych decyzji opartych o wsteczne idee, nienaukowe przesłanki i dzielenie ludzi na kategorie. Nie chcę, aby moje dzieci żyły w bogoojczyźnianym środowisku – ani fizycznie, ani mentalnie.
Niestety nie widzę tutaj dobrego wyjścia. Nawet jeśli *** przegra to i tak sprzątanie tego bałagu zajmie kolejne lata, a znając zasady polityki można założyć, że część z tych demotarzy demokracji będzie przydatnych nowej władzy (do zwalczania starej). Do tego wszystkie najpopularniejsze partie w sumie nie wiele mają wspólnego z ideami które sam reprezentuję.
Ręce mi tutaj opadają i nie widzę nic szczególnie pozytywnego na horyzoncie.
Podsumowując
Rok w którym dużo zrobiłem i dużo się zadziało. Wdrożyłem dwa duże produkty (Zilo, Autobooking) – gdzie ten pierwszy doczekał sie obszernej dekompozycji. Nagraliśmy cztery Otwieracze z Szymonem. Zacząłem studia, wróciłem na siłownię, wdrażam się w świat web3, rozegrałem 1300 partii szachów i dołączyłem (za namową Żony) do fundacji KIDS. A jednak…
A jednak mam poczucie, że to był rok poza czasem. Takie nieprawdziwe, zawieszone 12 miesięcy, po których przyjdzie prawdziwy 2021.
Ten 2021 v2 już za chwilę się zaczyna. Jeśli moje plany wypalą to będzie bardzo, bardzo ciekawie.