iPhone 4 a paradoks kiczowatych butów

To najlepszy telefon jaki do tej pory miałem. Dwie rzeczy czynią z niego coś wyjątkowego: super ostry wyświetlacz (myślałem, że testerzy przesadzali mówiąc, że obraz jest tak samo ostry jak na papierowym wydruku – otóż jest!) i szybkość działania.

O ile używając iPhone 3G wiedziałem czego mi jeszcze brakuje (mocy!), to teraz mam wrażenie, że to mógłby być ostatni telefon jaki kupiłem. To źle dla Apple, bo wpada w pułapkę, którą nazywam (roboczo) paradoksem Crocsa.

Crocs to producent brzydkich i kiczowatych butów ze sztucznego tworzywa. Firma została założona w 2002 roku, w 2007 stała się jednym z największych producentów butów na świecie. Dlaczego tak się stało? Bo mieli doskonały, praktycznie niezniszczalny produkt. To oczywisty powód sukcesu, prawda?

Nie zawsze. Gdy produkt przejdzie przez pierwsze 4 fazy rozwoju (Development, Introduction To Market, Growth, Maturity) przychodzi Decline i zaczynają się schody: następuje nasycenie rynku produktem, a dotychczasowi klienci nie widzą potrzeby kupna nowej pary (bo produkt jest trwały i nie niszczy się zbyt łatwo).

Z czego więc ma zarabiać rozpędzona produkcją firma, skoro cykl produktu został zatrzymany? Pod koniec 2008 cena akcji firmy spadła o 92%, zwolniono 40% pracowników (więcej o całym procesie można znaleźć tutaj)

Crocsy były po prostu za dobre.

Wniosek? Nie powinno się jednym ruchem permanentnie zaspokoić potrzeby klienta – trzeba mu zostawić miejsce na:

a) lekkie nienasycenie,

b) chęć wejścia poziom wyżej.

Produkt a usługa

Ostatnio zrozumiałem że stworzeniu produktu to zupełnie coś innego niż oferowanie swoich usług.

Bo usługę inicjuje zewnętrzne zapotrzebowanie, które kreuje jej kształt, a produkt to w całości wizja i egzekucja jego autorów. Dopiero wtedy okazuje się, czy rynek tego potrzebuje. To dłuższa, ale w moim odczuciu szlachetniejsza droga.

Z pewnością bardziej satysfakcjonująca.

2500 znaków

Blaise Pascal w swojej korespondencji stwierdził:

„List ten jest dłuższy jedynie dzięki temu, iż nie miałem czasu napisać go krócej”.

Skracanie swoich wypowiedzi, tak aby został w nich tylko sens i sedno to ciężka praca, ale warta wysiłku.

Przekonałem się o tym przy wydawaniu pierwszego numeru Proseed. Zasady są w nim proste: nieprzekraczalny górny limit felietonu to 2500 znaków ze spacjami.

Dzięki temu każdy tekst pokazuje prawdziwe intencje autora bez zasłony przymiotników. Im krótsze stwierdzenie tym jego moc staje się większa.