Może trochę

Bardzo ciężko jest komunikować się prosto, jasno i konkretnie. Podczas naszego wychowania i edukacji oznaką elokwencji było stosowanie coraz bardziej skomplikowanych słów i coraz bardziej złożonych zdań. Z czasem jednak wszyscy zauważają, że za tymi słowami nic nie stoi – to przerost formy nad treścią. Ale za to są świetnym narzędziem do przykrycia braku kompetencji bądź własne zdania. Ja uwielbiałem słowo „ambiwalentny” – ile ono mieści w sobie nieoznaczenia!

Za chwilę, może, trochę, kilka, chyba, niedługo – Za tymi słowami łatwo można się ukryć, gdy ktoś wymaga odpowiedzi na trudne pytanie, a jedyne co mamy w zanadrzu to „nie wiem”. Ale przecież powiedzieć „nie wiem” to przegrać w biznesowym świecie (polecam świetny odcinek podcastu Freakonomics na ten temat) więc w każdy możliwy sposób szukamy sposobu aby odpowiedzieć nie odpowiadając.

Mówienie i pisanie w taki sposób to brak zaangażowania i mentalne lenistwo. Pisząc „trochę” nie musisz myśleć ile dokładnie, „niedługo”- wskazywać konkretnej daty. Przerzucasz odpowiedzialność na osobę po drugiej stronie komunikatu. Ten ktoś nie siedzi Ci w głowie, więc buduje swoją własną interpretację może prowadzić do nieporozumienia.

Dla mnie to słowa-chwasty. Próbuję je eliminować kiedy tylko mogę.

Takie oskalpowanie języka powoduje, że komunikacja staje się konkretniejsza, ale jednocześnie agresywniejsza. Te obłe słowa mają swoją dobrą stronę: zmiękczają język dając stronom poczucie swobody interpretacji, ale zachowajmy je do komunikacji prywatnej. Tam gdzie mowa o pieniądzach – mówmy konkretami.

 

Jak nie kupiłem iPada Mini Retina 32gb Cellular

Zwyczajnie stwierdziłem, że jestem zadowolony z mojego obecnego, starego, porysowanego iPada.

Co by mi dało kupienie nowego? Potrzebę kupowania nasyciłbym od razu, posiadania nowości po tygodniu, statusu early adoptera po miesiącu.

Ale czy coś by się zmieniło na lepsze? Przecież to tylko rzecz.

vAWfT