Przez ostatni rok podejście mobile-first stało się normą na poziomie komunikacyjnym (wszyscy mówią, że tak powinno być) i powoli zaczyna być wdrażane operacyjnie (niektórzy robią tak jak mówią że powinno być).
Trend galopuje jednak tak szybko, że podejście „mobile-first” niedługo zostanie zastąpione przez „mobile-only”. Szacuję, że w przeciągu 6 miesięcy na konferencjach zaczniemy rozpowiadać o tym, że może jest sens aby pomijać desktopy dokumentnie.
Takie totalne podejście na początku będzie traktowane jako hipsterska moda z zachodu, później z dużą siłą zwalczana przez uniwersalistów wychodzących z założenia, że musimy być wszędzie gdzie to możliwe (tutaj ja się po części zaliczam z moim podejściem „no user left behind”), ale ostatecznie jednak mobile-only wygra.
Dlaczego?
Bo mobile stanie się wspólnym mianownikiem dostępu. Skala zaangażowania generowana przez mobile prześcignie desktop pod każdym względem na rynku B2C – od PV/UU przez streaming, operacje finansowe i komunikację osobistą. Najważniejsze jest jednak to, że liczba danych zostawianych (generowanych i udostępnianych) przez usera mobilnego będzie większa niż na desktopie.
Jednocześnie zakup nowego smartfona, który nie odbiega mocą od przeciętnego laptopa sprzed dwóch lat, jest o wiele łatwiejszy, bo bariera kosztowa jest niższa – operatorzy już teraz niektóre z nich sprzedają za 1 zł w abonamencie za 200zl/miesiąc.
Ostatecznie desktop to będzie zalegający kanał zbierający w sobie target najwolniej reagujący na zmiany, najmniej ufający technologiom i najsłabiej konwertujący.
Więc wśród startupów, inwestorów i grup mediowych pojawi się koncept odcinania macek które najsłabiej potrafią zagarniać zyski i focusowania się w miejscach, gdzie opór materii jest najniższy. Tak nie jest teraz, ale tak będzie niedługo.
Zainspirowane przez:
http://massivegreatness.com/mobile