w 1993 roku w New Yorkerze pojawiła się ten obrazek:
To było 20 lat temu. Teraz z kolei mamy tak, że przed komputerem siedzi ktokolwiek z nas i może powiedzieć „W internecie nikt nie wie czy piszę prawdę”
Internet to medium opinii, a nie faktów. Nie ważne, co rzeczywiście miało miejsce – ważne co o tym sądzimy i jakie wywołuje emocje. Im bardziej niesamowita jest ta rzecz, tym lepiej.
Potrzeba i bezmyślność shareowania faktoidów doprowadziła nas na zupełnie nowe wyżyny (niziny?) społeczeństwa opartego na informacji. Pseudospołeczeństwa opartego na pseudoinformacji.
Sam ciągle jaskrawo pamiętam dwa przypadki, gdy popisałem się taką bezmyślnością: wierząc w to, że Amazon kupił Ivonę (co pół roku później okazało się jednak prawdą, ale tu już inna historia) oraz gdy Samsung miał przywieźć pod siedzibę Apple ciężarówki monet w ramach kary ustalonej przez sąd (co oczywiście było nieprawdą). Obie informacje były mi udostępnione na Facebooku przez znajomych, których cenię dużą estymą za branżowe doświadczenie. Legitymizowali swoimi osobami informacje, które nie były potwierdzone. Dla mnie jednak były prawdą, bo przecież moi dobrzy znajomi by mnie nie oszukali, prawda? Oni sami jednak zostali oszukani w łańcuszku tak długim, że nikt nie widzi jego początku.
Przy następnej podobnej historii (rzecznik Play vs. Virgin Mobile) miałem już swoje lessons learned i powstrzymałem się przed komentowaniem i udostępnianiem czegokolwiek.
Jeszcze jakiś rok, dwa lata temu serwis The Onion preparując informacje na swoim portalu uświadamiał ludzi w satyryczny sposób jak niewielka jest różnica między rzeczywistością a kłamstwem, co doprowadzało czasem do fantastycznych pomyłek jednego z drugim . Teraz już nie potrzebujemy Cebuli – social sam się napędza w tym zakresie.
Kłamstwo, w przeciwieństwie do prawdy, już wcale nie musi być wiarygodne – wystarczy, że po prostu jest i krąży po sieci.