Tomek Lis ogłosił, że robi coś nowego. Coś nowego w Internecie. Chce budować polską wersję Huffington Post, czyli kiedyś fenomenu internetowego, a obecnie wielkiego portalu agregowanej opinii trzymanego żelazną ręką Arianny Huffington. O tle i wyzwaniach tego projektu świetnie napisał Radek Zaleski z Gazety Technologie. Ja tylko zacytuję ostatnie paragrafy:
Problem leży nie po stronie mediów, a po stronie odbiorców, którzy mając tak uniwersalne i wspaniałe narzędzie jak internet wybierają głupoty ponad sprawy poważne, oczekując jednocześnie, że wszystko będzie dostępne za darmo
W internecie to odbiorca decyduje o tym, co jest popularne i ważne. Wybitnych treści, ekspertów, ważnych debat w sieci nie brakuje – to odbiorcy mają je, powiem po internetowemu, w dupie.
A teraz sprawdź proszę, Drogi Klikaczu, jakie strony znajdują się w historii Twojej przeglądarki. Smacznego.
Nie mogę się zgodzić z tym mocniej, szczególnie mając doświadczenie zarówno z contentem blogoidowym właśnie w sieci Blomedia, a później Arbo. Dlatego uważam, że robienie polskiej wersji HuffPo (nazwanej już LisPo) to nie jest dobry pomysł.
Tomasz Lis powinien robić emagazyn.
16 miesięcy, które do tej pory poświęciłem na tworzenie Proseeda pokazały jasno: o jakości contentu decyduje bezpośrednio i pośrednio forma. „Zamknięcie” treści w sztywnych ramach serwowanego co miesiąc PDFa
Z drugiej strony: wymykamy się dzięki formie wrzucaniu nas do szufladki „reklama internetowa”. W naszym magazynie nie liczą się na pierwszym miejscu kliki i impresje, my sprzedajemy reklamę wizerunkową. Jeśli np. napiszecie do Magdy, która zajmuje się bizdevem w Proseedzie dowiecie się, że jedna reklama fullpage kosztuje u nas niecałe 4000zł + VAT. Ile wyświetleń double billboarda musielibyśmy pokazać, aby to osiągnąć? Ile treści naprodukować, ile fantazujących, szokujących i agresywnych leadów wygenerować?
Emagazyn to zupełnie inne zwierze, forma, która pozwala dbać o treść, ale bez oporu materii i fizycznej dystrybucji. Idealne pole popisu dla Lisa, który idealistycznie myśli, że dobry content online da się obronić przed reklamą internetową. Nie da się.
Ps. Już jest Proseed #16, który serdecznie polecam.