Dzisiaj wróciłem z czwartej edycji Aulerów. Co rok na tej imprezie rozdawane są albumy podsumowujące historię i dokonania Auli Polskiej. Pamiętam, jak przygotowywałem go z Igorem Dzierżanowskim przy drugiej edycji Aulerów. Teraz jednak, uzupełniony o dwa następne sezony Auli, wygląda jak kronika historyczna.
Ten album uświadomił mi ważną rzecz: społeczność, która uformowała się wokół Auli i całej branży startupowej jest czymś niezwykłym.
Pojawiłem się przy Auli prawie trzy lata temu ponieważ miałem jasny cel: wejść w to środowisko i poznać WSZYSTKICH, bo jak to Igor kiedyś podsumował: „ludzie, którzy zajmują się nowymi technologiami są awangardą, a ci, którzy budują na tej podstawie swoje własne firmy są awangardą awangardy”. Strasznie mnie irytuje, że jeszcze wszystkich nie znam, ale robię co w mojej mocy:)
Ci ludzie tworzą wyjątkową społeczność, najbliższą merytokracji jaką znam. To nie jest jakiś zamknięty, elitarny klub – jeśli działasz, tworzysz, pomagasz, dzielisz się wiedzą to jesteś akceptowany z otwartymi rękoma. Jeśli sprzedajesz bullshit zostaniesz zmarginalizowany. Jeśli dajesz wartość to ją otrzymasz. Takie założenia zawsze leżały u podstaw Auli.
Ten samooczyszczający mechanizm powoduje że wydestylowała się nieprawdopodobna społeczność ludzi, którzy cenią się nawzajem nie za to, gdzie kto pije drinki, na którym piętrze ma biuro i jakim jeździ samochodem, ale za to, co potrafi i co udowodnił na rynku. To są chodzące źródła wiedzy i inspiracji, jednostki autentycznie wierzące w to co robią. Ludzie, którym ufam i których część mam zaszczyt mieć za przyjaciół.
Czapki z głów dla Ciebie branżo. Jesteś fajna, lubię Cię.