Lubimy katastrofy, nieszczęścia, problemy. Dzięki nim się jednoczymy, budujemy nić porozumienia i mamy powody do empatii. Jednoczy nas walka o Polskę lub oburzenie na „patriotów w dresach” demolujących Warszawę podczas święta niepodległości. Poza tym mamy w naturze zew krwi – nie ma programu informacyjnego w porze kolacji, aby cała rodzina nie dowiadywała się o wypadku polskiego autobusu zagranicą, gdzie teraz trwa wojna (oraz ile pochłonęła żyć) i jak ciężko jest podczas kryzysu.
Gdy się na to wszystko patrzy to nie da się nie dojść do wniosków, że cały świat idzie w diabły.
Sorry folks, ale to nie prawda. Ludzkość ma się bardzo dobrze, osiągamy coraz to nowe szczyty naszych możliwości, przekraczamy kolejne wcześniej nieprzekraczalne granice, mamy fantastyczny run w kierunku Cywilizacji typu I. Wygląda na to, że nic nie jest w stanie nas powstrzymać.
Powiecie, że żyję w jakiejś iluzji napędzanej pozytywistyczną fantastyką – bo przecież wojny, zamachy, brutalność, wyprane mózgi, zapaść ekonomiczna, idiokracja, bieda, polityka, religia, ekologia, globalne ocieplenie, huragany, ptasia/świńska grypa, [tu wstaw swój ulubiony światowy problem].
Też tak myślałem do czasu przeczytania (choć jeszcze nie w całości) trzech książek, które dały mi sensowne podstawy aby patrzeć pozytywnie w bliską i dalszą przyszłość nas, ludzi: „The Rational Optimist” Matta Ridleya, „Abundance” Stevena Kotlera i Petera Diamandisa i „Better angels of our nature” Stevena Pinkera.
Nie ma sensu abym pisał tutaj ich recenzje, ale polecam je bardzo mocno, bo układają się w zupełnie nowy obrazek i dają świeżą perspektywę.
Jaką perspektywę?
Spójrzcie na nas, Homo Sapiens, jako gatunek. Jesteśmy na tej planecie prawdopodobnie od około 190 tysięcy lat, dzięki kooperacji i specjalizacji zaczęliśmy budować cywilizację (a przy okazji prawdopodobnie wycięliśmy w pień Neandertalczyków 30 tysięcy lat temu). Zaczęliśmy podporządkowywać sobie nasze otoczenie, budować świadomość grupy, miejsca, rodziny. Nagle zabijanie innych nabrało jasnego celu – wszystko aby ochronić grupę. Później wynaleźliśmy religię, która dała nam fantastyczne usprawiedliwienie zabijania, ale też dpodwaliny pod naukę, hierarchię, państwo i wszystko to, co teraz nazywamy cywilizacją.
W międzyczasie niszczyliśmy się nawzajem w niezliczonej liczbie wojen, stworzyliśmy masowych morderców, dyktatorów, fanatyków – samobójców, nazizm i komunizm, komory gazowe, wojny światowe, broń atomową.
But hey, ciągle tutaj jesteśmy!
Nagle jednak okazuje się, że mimo tego wszystko co doświadczyliśmy (jako gatunek) w przeszłości, rozwijamy się i rośniemy w każdym aspekcie. I na jakiej podstawie możemy mówić, że przyszłość będzie fatalna, jeśli patrząc na przeszłość doświadczaliśmy ciągłego postępu (oryginalny cytat)?
Trzy przykłady z „The Rational Optimist”, które mnie szczególnie uderzyły:
Even allowing for the hundreds of millions who still live in abject poverty, disease and want, this generation of human beings has access to more calories, watts, lumen-hours, square feet, gigabytes, megahertz, light-years, nanometres, bushels per acre, miles per gallon, food miles, air miles, and of course dollars than any that went before.
oraz
Today, a car emits less pollution travelling at full speed than a parked car did in 1970 from leaks.
a także:
Ask how much artificial light you can earn with an hour of work at the average wage. The amount has increased from twenty-four lumen-hours in 1750 BC (sesame oil lamp) to 186 in 1800 (tallow candle) to 4,400 in 1880 (kerosene lamp) to 531,000 in 1950 (incandescent light bulb) to 8.4 million lumen-hours today (compact fluorescent bulb). Put it another way, an hour of work today earns you 300 days’ worth of reading light; an hour of work in 1800 earned you ten minutes of reading light.
„Abundance” idzie jeszcze dalej i opisuje (generalnie ujmując) jak technologia rozwija się i zawsze będzie rozwijać się szybciej niż zagrożenia jakie na nas czekają. Na przykład dzięki energooszczędnym technologiom odsuwa się od nas w czasie moment wyczerpania paliw kopalnianych – a jeśli już to nastąpi to przesiądziemy się na nowe paliwa. Taka jest nasza natura, po to mamy technologię – aby zapewniać sobie przetrwanie i coraz lepsze warunki życia manipulując środowiskiem jakie jest nam dane; gdy jesteśmy pod ścianą zawsze znajdujemy następne rozwiązanie.
Technology is a resource-liberating mechanism. It can make once scarce the now abundant
Ale przecież mamy tyle wojen, tyle zabijania, „kulturę śmierci” – a ta cała technologia spowoduje, że załatwimy się po prostu szybciej niż dotychczas (case: broń atomowa).
I znowu pudło – tutaj wkracza „Better Angels…” gdzie autor udowadnia jak z każdym tysiącleciem, stuleciem i dziesięcioleciem stajemy się coraz mniej brutalnym, coraz bardziej opartym na szacunku i coraz bardziej pokojowym gatunkiem. Pinker doskonale to wyjaśnie w poniższej prezentacji na TED:
Więc teraz, gdy znowu będziecie atakowani ponurymi wiadomościami z telewizora, wiedźcie, że będzie już tylko lepiej. Jesteśmy po prostu na to skazani.
Ciekawy wpis, sam zresztą często dissuję osoby, które narzekają „lada dzień wszystko się rozpieprzy” pytając ich „Dlaczego tak myślisz? Czy kiedyś w historii było ludziom lepiej?”
Mam jednak coraz więcej wątpliwości, czy rzeczywiście może być tylko lepiej. Główne problemy:
– Narastające rozwarstwienie społeczne. Np. dane nt. gospodarki USA wskazują, że kraj ten nieustannie się rozwija. W rzeczywistości zdecydowaną większość wzrostu zgarnia 10% najbogatszych. Klasa średnia zarabia tyle samo, co w latach ’70 (http://stateofworkingamerica.org/who-gains/)
– Degeneracja wiarygodności i roli mediów – spadają budżety redakcji, spada jakość dziennikarstwa, spada zainteresowanie obywateli zdobywaniem wiarygodnych informacji. To łączy się z kolei z…
– …niewydolnością procesów demokratycznych – obywatele w coraz mniejszym stopniu są w stanie podejmować racjonalne decyzje. Wynika to z jednej strony z rosnącej złożoności otaczającego świata i niedostatecznej wiedzy obywateli nt. realnych problemów i rozwiązań (bo słabną media). W tej sytuacji rośnie władza grup interesów, które stać na pozyskanie eksperckiej wiedzy. Przejmują wspólne zasoby, aby realizować swoje cele.
– Atomizacja społeczna. Powstają coraz to nowe nisze, subkultury itp., mamy coraz mniej wspólnych tematów, zainteresowań, problemów. Nawet język grup z tego samego kraju zaczyna się na tyle różnić, że uniemożliwia porozumienie. Wyobraźcie sobie liberalnego minarchistę z Warszawy dyskutującego z 70-letnią „moherową” emerytką spod Lublina nt. sposobów na uzdrowienie systemu emerytalnego. Dogadają się?
– Oderwanie się rynków finansowych od realnej gospodarki oraz „prywatyzacja zysków, uspołecznianie strat” – czyli to wszystko, co pokazał ostatni kryzys. Który niczego nas nie nauczył i nie spowodował korekty modelu.
– Zadłużenie krajów. Nigdy w historii tyle krajów nie było tak bardzo zadłużonych. Przez kilkadziesiąt lat uprawiano hazard – zadłużajmy się, bo na pewno kiedyś uda nam się to spłacić. A jeśli nie? IMO, nasze dzieci pozbawione emerytur, spłacające nie swoje długi będą nas nienawidzić.
Wszystko to sprawia, że nie patrzę w przyszłość wyłącznie z optymizmem. Widzę narastający chaos, w którym odnajduje się wąska grupa technokratów.