Już jakiś czas temu zdecydowałem, że nie idę na wybory. Jakiekolwiek. Dopóki mamy w Polsce wolność wyboru korzystam z niej w sposób, który jest dla mnie jedynym racjonalnym wyjściem: osobistym bojkotem. Dlaczego tak?
Bo nie widzę żadnej wartości zarówno w hasłach i obietnicach wyborczych (przecież wszyscy wiedzą, że większość z nich nigdy nie da się wprowadzić w życie, a mimo to dajemy się im oszukać – dlaczego?).
Nie ma nic do kandydatów do sejmu i senatu. Sądzę, że większość z nich to porządni i pracowici ludzie. To system jest zły. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam do głowy prześledzić jak działają komisje sejmowe, jak obudowane proceduralnie są najmniejsze operacje administracyjne, jak wygląda proces prawotwórczy (a z drugiej strony ile jest uchwalanych ustaw w Polsce rocznie) to zrozumiecie, co tutaj działa źle. Inną kwestią jest to, że zupełnie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem jest zrównywanie wartości głosu profesora zajmującego się fizyką kwantową z głosem człowieka, który z fizyką kojarzy tylko podnoszenie butelki z tanim winem.
Nie obwiniam graczy, obwiniam grę.
Ps. Jeśli jednak moje argumenty Cię nie przekonują – spraw, aby Twój wybór był oparty na racjonalnych przesłankach – zacznij od sprawdzenia (teraz!) kto kandyduje w Twoim okręgu. Potraktuj wybory parlamentarne jak kupowanie nowego laptopa. Zrób research, porównaj specyfikacje. Zacznij od Sejmometr.pl. I przeczytaj wpis Janka Rychtera.
Czy zostając w domu nie tracisz prawa do narzekania przez najbliższe 4 lata na politykę, rząd, opozycję, ustawy, komisję i absurdy?
Niedokonanie wyboru nie jest wyborem. Jest pozostawieniem decyzji innym.
Zostając w domu trafiasz do worka „tych, których nic nie obchodzi”, a przecież to nie prawda. Na twoim miejscu oddałbym głos nieważny. Może jakiś dziennikarz komentując wybory powie o niezwykle wysokiej liczbie głosów nieważnych, które nie mogły wynikać tylko i wyłącznie z pomyłek.
PS. Tak, wiem, że idąc na głosowanie legitymizujesz grę w wybory :)
„Obwiniasz grę”? A robisz coś, żeby wprowadzić zmiany, poza „obwinianiem” i siedzeniem w domu podczas wyborów?
Ignorowanie wyborów jest tożsame ze stwierdzeniem, że jest Ci wszystko jedno, kto będzie rządził.
Zapamiętam sobie ten wpis, bo moim zdaniem ignorując wybory tracisz prawo do narzekania i krytykowania. W końcu jest Ci wszystko jedno.
Kiedy nadeszła ostra zima, mama kazała mi nałożyć czapkę. Ale w szufladzie był tylko beret z antenką i czepek do pływania, a w róg wciśnięta pracowicie wygryziona przez mole w olbrzymie dziury czapka z pomponem. Ależ ta mama irytująca – nakrycia głowy dziurawe, niemodne i bez sensu – przecież kompletnie się nie nadają. Dlaczego nie przygotowała nic normalnego!? Wkurza mnie, przecież wszyscy wiedzieli, że idzie zima!!!
Wiem! Pójdę bez czapki, odmrożę sobie uszy, a mama zrozumie, że to wszystko jej wina! A może przy okazji Zimie też zrobi się głupio?
To, że nic się nie zmieni, masz racje (ja co prawda pójdę, ale bardziej by sprawdzić poparcie dla mojego kandydata). Ciężko by głosowanie coś zmieniło, skoro prawo głosu ma każdy np. menel. To tak jakby przed operacją kardiochirurgiczną, szpital robił głosowanie wśród pacjentów, pań sprzątających i reszty, na temat najlepszej techniki w danym przypadku. Jest to oczywiście tak samo bez sensu, jak pozostawianie decyzji dotyczących gospodarki i prawa, ludziom, którzy w większości nie wiedzą czym jest PKB, jak wyglądają podstawowe przepływy w gospodarce, ani nie mają bladego pojęcia, że większość deyczji to czysty populizm (np. tak zwana sprawiedliwość społeczna w przypadku progresji podatkowej kosztuje budżet państwa niemal tyle co rzekome zyski z niej……….). Ludziom łatwo naobiecywać gruszek na wierzbie, mimo sporego deficytu. Wyborców łatwo zrobić w balona, wystarczy mieć dobry PR i ładną twarz. Moim zdaniem szczytem obywatelskiej postawy jest nie pójście na wybory w momencie gdy dziedziny nauki jasno powiązane w państwem nie są mu specjalnie bliskie. Lepiej przyznać – nie znam się na tym, więc nie zabieram głosu niż zagłosować emocjonalnie na PiS albo PO, z powodu ich personalnych potyczek. W PL i tak do oporu będzie z uporem maniaka, przez każdą z tych partii forsowany Keynesizm, więc nie ma większego znaczenia, która z 4 najpopularniejszych wygra. No chyba, że kogoś przy życiu trzymają ogórkowe tematy, raz na jakiś czas podrzucane masom by zaszczepić w nich śmieszne przekonanie, że interesują się polityką, typu in vitro , parytety czy aborcja itp. To trochę tak jakby do przedsiębiorstwa pukał już syndyk, a pracownicy radośnie wybierali sobie kolory wazoników na biurka.
Grafika do mojego komentarza:
nie rób tak, idz na wybory tylko głosuj na kogokolwiek, najlepiej na tych z najmniejszymi szansami. Zmniejszając frekwencję zwiększamy tym baranom procenty wyniku.