Jeśli ktoś mówi, że ma więcej niż jednocyfrową liczbę przyjaciół to kłamie. Tak samo ze dziesiątkami znajomych. Człowiek, mimo, że jest istotą społeczną, nie jest w stanie generować więzi ze wszystkimi ciekawymi jednostkami w jego okolicy. Nikt nie ma na to czasu, energii i zaufania.
Internet i mobile dały ludziom możliwość oversharingu: dzielenia się każdym widzialnym, autoocenzurowanym kawałkiem swojego życia w trybie ciągłego streamu, który, właśnie przez swoją nieustanność, deprecjonuje autora.
Ergo, budowanie sieci społecznościowej wokół swojej osoby to mit; im więcej ludzi trafia do takiej sieci, tym jej wartość (oraz każdej jednostki w tej sieci) spada. Stąd też pomysł m.in Path na ograniczenie liczby znajomych do 50 (co i tak jest za dużo jak dla mnie).
Najlepsza sieć społecznościowa to sieć ukryta: jej członkowie wiedzą o jej istnieniu, ale nie mają pojęcia, kto się w niej jeszcze znajduje. W tym układzie relacje zachodzą zawsze między dwoma osobami, bez wtrącania się tła w postaci znajomych znajomych. Komunikacja jest intymna.
Taka sieć nie miałaby jak zarabiać. Nie rozrastałaby się w tempie wykładniczym, nie uzyska skali. Ale może jest potrzebna?
Zacząłeś tak ostro i zdecydowanie, a skończyłeś tak miękko… To jakie jest Twoje zdanie – jest czy nie jest potrzebna?
Czy jest potrzebna? Tego nie wiem – stąd znak zapytania na końcu. Odpowiedziałaby na jakąś moją wewnętrzną potrzebę posiada wewnętrznego kręgu, który nie zapełnia się coraz mniej znaczącymi znajomościami.