Lubię nazywać siebie futurystą. Uważam, że będzie już tylko lepiej, ale… po drodze czeka nas jeszcze kilka ślepych zaułków i czasami bolesnych zmian socjoekonomicznych.
Jedna z takich to druga era automatyzacji, której symbolem są autonomiczne samochody.
Jeśli zastanawiacie się czy to się naprawdę zdarzy to mogę Wam już teraz powiedzieć że tak. Już teraz Google Car udowodnił, że jeździ lepiej od człowieka a do tego się nie męczy, nie zasypia, nie bywa pijany. Mnóstwo sił gospodarczych (i politycznych związku z tym) chce, aby takie auta zastąpiły dotychczasowe samochody. Zresztą samochody to najniebezpieczniejsza maszyna jaką kiedykolwiek wynalazł człowiek – rocznie z jego powodu ginie pół miliona ludzi! Więc sam argument moralny jest wystarczający, aby popierać taką automatyzację.
To jednak nie zmienia faktu, że w niedalekiej przyszłości z dnia na dzień pracę stracą kierowcy tirów, taksówkarze, operatorzy koparek – słowem wszyscy, którzy mają do czynienia z czterema kółkami. Co z tymi ludźmi zrobić?
Wracając ze znajomymi ostatniego Bitspiration wjeżdżaliśmy przez bramki na autostradzie. Zacząłem się głośno zastanawiać czy dziewczyna, która siedzi w tej smutnej budce ze szlabanem zdaje sobie sprawę, że może ją w ciągu jednego dnia zastąpić iBeacon za kilkanaście dolarów?
Co wtedy się z nią stanie? Czym się zajmie? Co może zrobić skoro odrobina technologii jest od niej nieskończenie wydajniejsza?
Te myśli wróciły do mnie dzisiaj jak obejrzałem poniższy film – trwa całe 15 minut ale warto mu je przeznaczyć:
To jest ten moment, w którym widzę ewidentną rysę w moim liberalno-futurystycznym spojrzeniu na świat i mam wreszcie prawdziwy argument aby zacząć myśleć nad bezwarunkowym dochodem podstawowym – np. finansowanym z podatku od pracy automatyzowanej.
Na teraz to jedyna metoda, która pozwala na rozbrajanie bomby socjalnej, którą niepohamowana automatyzacja nam szykuje.