Czas uaktualnić nasz język

Słowo komputer wywodzi się od angielskiego compute (a to z kolei z łaciny: „computare” – czyli wnioskować na podstawie matematyki). Od 1897 tak określa się urządzenie do wykonywania obliczeń. W 1968 roku firma HP zaczęła sprzedawać kalkulator 9100A, który zainspirował do ukucia hasła „Personal Computer” przy sprzedaży modelu HP-85 w roku 1980.

PC dlatego, że „moc” obliczeniowa wykorzystywana wcześniej przez ośrodki naukowe i wojsko nagle staje się dostępna do użytku prywatnego. I tak od ponad 30 lat wykorzystujemy ten wyświechtany skrót wymyślony dla mniejszego kalkulatora na urządzenia, których funkcja kalkulatora to promil możliwości.

Ale załóżmy, że skrót PC tak mocno wrósł w nasz codzienny język, że nie ma sensu go wyrywać z korzeniami.

Przejdźmy więc do ery post-PC. Tim Cook podczas prezentacji nowego iPada mówił o tym, że żyjemy w czasach zmierzchu PC. A ja się kategorycznie nie zgadzam. Dopiero teraz wkroczyliśmy w erę prawdziwego PC! Dopiero teraz urządzenia, którymi dysponujemy to prawdziwie „personalne komputery”. Nie ma bardziej osobistego urządzenia od trzymanego w kieszeni spodni smartfona z dostępem do konta bankowego.

A skoro już jesteśmy przy słowie smartfon- postuluję wycięcie i/lub zastąpienie sufiksu „fon” (lub „phone”) czymś bardziej przystającym do  naszych czasów. Przecież komunikacja głosowa przez te urządzenia to znów tylko ułamek funkcjonalności – do tego pasującą jak kwiatek do kożucha w czasach smsów i fb chata.

Nasz język, zresztą tak samo jak angielski, stara się opisać przeszłością teraźniejszość. Kiedyś nie było z tym problemu, bo świat rozwijał się spokojnie i miarowo. Teraz jest już zupełnie inaczej. Teraz nie ma roku, abyśmy nie przechodzili podskórnego szoku kulturowego i społecznego wraz z nową usługą socialową, szybszą transmisją danych, nowym iPhonem czy tabletem.