Jedną ze dziwnych cech człowieka i społeczeństwa jest wyprowadzanie szybkich wniosków na podstawie niewystarczających danych. W erze internetu i informacji niemal doskonale dostępnej na pierwsze miejsce wskakuje inny błąd poznawczy: nieumiejętność odpowiedniego filtrowanie informacji, które do podjęcia decyzji są potrzebne.
Dlatego coraz częściej pojawiają się narzędzia, które potrafią tworzyć metaanalizy faktów – łączyć je, ustalać zależności, doszukiwać się podobieństw, zbieżności i korelacji. Jest to stopień pośredni pomiędzy materiałem źródłowym a interpretacją zdarzenia.
Jednym z prekursorów i inicjatorów takiego podejścia jest Hans Rosling, twórca Gapminder. Poniżej prezentacja, która stała się podstawą trendu.
Wizualne przedstawianie danych oczywiście lepiej działa niż tabelki z cyframi. Pozwala przede wszystkim na określanie zależności na większej ilości płaszczyzn niż tylko X>Y lub podobne.
Ludzie nie znają się na komparatystyce (ale nie tej związanej z literaturą) – na szczęście mamy Wolfram Alpha, dzięki któremu można realnie porównać np. pogodę w Chicago i w Sidney w przedziale 1990-1994, wielkość Ziemi w stosunku do Saturna czy zależność pomiędzy wartością akcji Apple i IBM.
Ludzie nie potrafią szacować – najjaskrawszym przypadkiem jest strach przed lataniem samolotami, a totalna obojętność wobec znacznie bardziej niebezpiecznym poruszaniem się po polskich drogach samochodem. Nie potrafią określić prawdopodobieństwa wystąpienia danego zjawiska – bazują więc na interpretacjach obarczonych błędami komunikacyjnymi.
Jednym z przykładów jest polityka. W tym momencie rzetelność mediów jest pod takim dużym znakiem zapytania, że spokojnie można posługiwać się zasadą „assume the opposite”. Na szczęście i w tym wypadku możliwa jest metaanaliza – istnieje chociażby świetny Poligraft, który analizuje zależności między ludźmi i organizacjami w newsach.