Skeu

Lubimy rzeczy, które znamy. Korzystamy ze zdezaktualizowanego języka aby opisać współczesne zjawiska i próbujemy tłumaczyć nowe według zasad starego.  Zamiast szukać nowych, dokładniejszych definicji- bezpieczniej czujemy się zakotwiczeni w czymś, co już oswoiliśmy.

Jednym z objawów takiego zachowania jest skeumorfizm (definicja).

Skeu ma ułatwiać użytkownikowi zrozumienie funkcji przez imitację i metaforę. Podczas ładowania iPhone’a (oraz w pasku statusu na górze) pojawia się szklana (?) bateria informująca o naładowaniu telefonu. Oczywiście wszyscy wiemy, że bateria smartfona wygląda zupełnie inaczej, ale ten specyficzny format przedstawiania krytycznych informacji jest dla nas z miejsca zrozumiały – każdy z nas przecież kiedyś w swoim życiu miał akumulatorki, które się rozładowały. Tak tłumaczymy sobie nowe poprzez stare.

Apple ma bardzo specyficzne podejście do skeumorfizmu. Potrafi przywiązywać do niego fanatyczne przywiązanie i raczyć uważnych obserwatorów niesamowitymi wręcz smaczkami (jak refleksy świetlne na niby-aluminiowych sliderach) czy wychylanie się igły przy tapnięciu na obrazek mikrofonu w natywnej aplikacji dyktafonu. Z drugiej strony potrafi też zupełnie bez sensu używać metafor „prawdziwego świata” tam gdzie to tylko przeszkadza.

(kto z Was wie o co chodzi z tą skalą nad igłą i co to jest VU?)

Ten tekst piszę na iPadzie i jeśli chcę poprawić literówkę przytrzymuję palec na tekście i pojawia się okrągła lupka z powiększonym tekstem. Ta lupka ma dodatkowo delikatny refleks świetlny sugerujący wypukłość prawdziwej lupy, ale nie ma już zakrzywienia linii jakie powstawałoby przy używaniu prawdziwej soczewki.

Zadziwiająca systemowa lupka

 

Ale…kto z Was korzystał ostatnio z lupy?

Skeu ma krótkie nogi. O ile na początku interfejsów dotykowych był świetnym narzędziem do „przeniesienia” usera i wytłumaczenia mu tego, co nowe, to teraz dochodzi do ściany. W efekcie większość najbardziej innowacyjnych aplikacji na iOS zaczyna adaptować mechanizmu znane z Windows 8, czyli minimalistyczne, ale natywne dla cyfrowej komunikacji, kafelki – podstawowy element trendu flat design.

Letterpress czyli ucieczka udana ucieczka od UI Kita skeu

Nowy płaski język komunikacji wizualnej w Google Maps

 

Skeumorfizm w cyfrowych interfejsach (skupmy się na mobilnych w tym momencie) ma swój jasny cel: szybko buduje zrozumienie funkcjonalności za pomocą imitacji i metafor z 'prawdziwego’ świata co zmniejsza czas potrzebny na opanowanie systemu. Innym, wtórnym celem jest ocieplenie HCI – user czuje się bezpieczniej gdy widzi znane mu materiały: szkło, drewno, aluminium, jeans, skórę.

Problem ze skeumorfizmem polega na tym że język, który jest wykorzystywany do tego  już przestarzały i traci pierwotne znaczenie (vide: lupka). Mój 14 letni brat korzystając z Windows Office zapisuje pliki klikając na przycisku z dyskietką, ale nigdy z prawdziwej dyskietki nie korzystał. Aplikacja Podcasty od Apple pokazuje poruszane szpule magnetofonu jako metaforę otwarzanego podcastu… Ale kto jeszcze pamięta czym jest magnetofon szpulowy?

Zwróćcie uwagę na  widoczne po lewej przełącznik do przyśpieszania lub zwalniania podcastu z symbolicznym żółwiem  i królikiem – zniknęły po pierwszej aktualizacji aplikacji 

Apple swoimi natywnymi aplikacjami (kompas, podcasty, kalkulator, passbook itd) spowodował, że iOS stał się zakładnikiem własnych zasad. System w obecnej postaci wypełnił całkowicie treścią swoją formę, a szukanie nowych ścieżek komunikacji z użytkownikiem bez tworzenia wszystkiego od zera jest niemal niemożliwe. Co udowodnił Loren Brichter, twórca Letterpress (a wcześniej Twittie i słynnego slide to refresh). Letterpress pokazuje jak fantastycznie na aplikację działa odrzucenie UI Kita iOSowych wzorców – świeży powiem powietrza w zatęchły materiałowy skeumorfizm Apple’a.

Podziwiam designerów Windows 8, którzy przez terapię szokową wprowadzili na nowo minimalizm do interfesjów mobilnych. To wraz z nowym językiem designu Google w Androidzie 4.0+ coraz mocniej przypomina mi interfejsy ze Start Treka – to tam powinniśmy się kierować, a nie wracać do tego co analogowe.

 

Nie jestem fanatycznym przeciwnikiem skeumorfizmu (tym bardziej nie przeciwstawiam sobie skeu i flat designu)- traktuje jednak ten trend jak fotografię analogową w stosunku do tej cyfrowej. Będzie stopniowo odchodzić w zapomnienie robiąc miejsce na to co dokładniejsze, elastyczniejsze, szybsze – czyli lepiej przystosowane do współczesności.

 

Lock-in

Według danych Gene Munster 94% użytkowników iPhone chce, aby ich następnym telefonem też był iPhone. To niemal nieprawdopodobnie wysoka wartość, bo oznacza, że (uogólniając) churn rate jest na poziomie 6%.

Jak to się dzieje, że aż tylu userów chce dalej korzystać z produktu tej samej marki? Oczywiście ma tutaj wpływ dużo elementów, takich jak przyzwyczajenie czy potwierdzenie statusu materialnego, ale patrząc na Apple mam wrażenie, że głównym czynnikiem jest mistrzowskie granie lock-inem.

Lock-in to zamykanie userów w jednym ekosystemie i bierne utrudnianie „wydostania” się z niego. Odpowiednio prowadzona polityka lock-inu powoduje, że inwestycje związane z wchodzeniem w system są gradualne i małe, ale zagregowany koszt wyjścia przekracza korzyści związane ze zmianą.

Apple ma podstawową przewagę w stosunku do swoich konkurentów na rynku elektroniki użytkowej: 100% kontrolę nad własnym ekosystemem więc może dowolnie sterować swoimi usługami bez konieczności harmonizacji na wielu płaszczyznach (vide Android). Dzięki temu może szybko wprowadzać usługi zamykające użytkowników – takie jak na przykład obecny iCloud (ale lista jest znacznie dłuższa), ale najlepszym lock-inem Apple jest iTunes. Kupowanie contentu przez ten program jest banalnie proste, kupione treści automagicznie dostępne na wszystkich urządzeniach z jabłkiem, ale już przeniesienie tego poza ten ekosystem niemal niemożliwe.

Pojawia się pytanie – dlaczego użytkowników to nie boli? Przecież ich treści (i jak zapewne myślą bojownicy o neutralność technologiczną – także prawa) są sztucznie i arbitralnie ograniczane!

Dlatego, że Apple daje doświadczenie 360. Niezależnie na którym ekranie chcesz konsumować swoje treści – masz taką możliwość: od drogich stacji roboczych Mac Pro, przez przenośne MacBooki Air, iPhone’y, iPady, iPody i nawet AppleTV. Każde następne urządzenie z jabłkiem też będzie miało je miało. Wybierając teraz nagle telefon z Windows Mobile 7 czy Androidem miałbym poważne poczucie utraconych korzyści w postaci treści i aplikacji, które już kiedyś kupiłem.

Po co więc wychodzić poza ten perfekcyjnie zbudowany bąbel?

 

Apple, Siri, telewizory i startup z polskim akcentem

Rok temu, w Proseed #5 ukazał się mój wywiad z Nikolajem Nyholmem, partnerem w funduszu Sunstone Capital, który rozpoczynał przeczesywanie CEE w poszukiwaniu wartościowych startupów (mieli już wtedy w swoim portfelu między innymi Prezi).

Skorzystałem z okazji i wypytałem Nikolaja także o jego przeszłość związaną z Polar Rose, gdzie był CEO. Sporo z tego co mi opowiadał nie pojawiło się w wersji finalnej wywiadu, gdyż nie pasowało do kontekstu.

Dlaczego to było interesujące? Z dwóch powodów:

  • Polar Rose to szwedzka firma, która zajmowała się rozpoznawaniem twarzy na zdjęciach i innych plikach cyfrowych. Dosłownie miesiąc przed naszym wywiadem została w całości kupiona przez Apple Inc. za 29 milionów dolarów
  • Firma miała swój oddział w Warszawie – to tutaj była tworzony trzon technologiczny – Paweł Rutkowski reprezentujący Polar Rose wystąpił nawet na Auli Polskiej opowiadając o tym jak działa technologia Polar Rose (byli też nominowani do Aulerów)

Nikolaj był bardzo tajemniczy mówiąc o przejęciu przez Apple (w sumie nie był już wtedy CEO spółki, ale miał wiedzę o całym procesie przejęcia), jednak udało mi się wyciągnąć od niego kilka dodatkowych informacji, które rok temu kompletnie nic mi nie mówiły.

Nikolaj mówiłem między innymi o tym, że Polar Rose jest „bardzo blisko” dynamicznego rozpoznawania postaci nie tylko na stałych zdjęciach, ale także na materiałach video. Myślałem sobie wtedy, że Apple kupiło po prostu technologię do autotagowania zdjęć i filmów zrobionych iPhonem.

Ale to się zmieniło jak usłyszałem o Siri i po przeczytaniu biografii Jobsa, w której wyraźnie było powiedziane, że następnym rynkiem, który zaatakuje Apple będą telewizory, a sam Jobs powiedział, że wreszcie rozgryzł ten problem i znalazł rozwiązanie.

Jobs często powtarzał, że obecne telewizory i metody ich obsługi są do niczego – wystarczy spojrzeć na to jak beznadziejnie zaprojektowane są piloty. Siri może być rozwiązaniem tego problemu – tak przynajmniej twierdzi Nick Bilton z NYT.

I teraz pytanie: gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla technologii Polar Rose? W rozpoznawaniu co i kto jest na filmach, „content awareness”, i dostarczaniu tego strumienia danych dla Siri. Ile razy mieliście sytuacje, że mówiliście sobie „O! Znam tego aktora, ciekawe w jakich filmach jeszcze występował” – mając telewizor od Apple napędzany Siri wystarczyłoby zadać proste pytanie kto jest teraz na ekranie i w jakich filmach grał (+ link do iTunes Store z możliwością natychmiastowego kupna filmu). Takie same zasady można zastosować do wiadomości, seriali, talkshows, wszelkiego rodzaju tańcach z gwiazdami…

Gdyby moje przypuszczenia okazały się prawdą, to Apple wchodzi w zupełnie nowy wymiar searchu, kilka kroków przed Google.